Archiwum 02 listopada 2005


lis 02 2005 liście
Komentarze: 5

Nasz stary dom czasem się stawia: ledwie odzyskaliśmy władzę nad kanalizacją, a już wybuchła terma w łazience. Dziś dostał nową, ze stolicy rodem, ale rury wymagają jeszcze francuskiego klucza i szorstkich rąk R.

 

A jesień szeleści sobie w słońcu. Powolne mrówki patrolują otwory w mrowiskach. Sójki wśród dębów, myszołów nad polem, bażant z turzycy, zając spod krzaka. Sfotografowałam schizofreniczne drzewo przy drodze do wymierającego, ukrytego w głębi lasu Maciejowa.

 

 

Gdzieś tu niedaleko, kilka kroków na lewo, moja koleżanka z ósmej klasy wczesną jesienią została matką w drodze do szkoły. Dziecko umarło, porzucone wśród liści, a dorosła społeczność okrzyknęła dziewczynę kurwą-jedynaczką. Koleżanki z klasy milczały, ja również. Byłam wstrząśnięta, nie współczułam nikomu, pamiętam jak paradoksalnie i bezzasadnie, panicznie bałam się o siebie.

Nie wiem, co stało się z dziewczyną. Jej dom wśród gęstwiny, kryty strzechą, obsypany liśćmi i częściowo zawalony, wygląda na niezamieszkały, ale w jednym, czystym oknie wisi biała firanka.

 

fanaberka : :
lis 02 2005 olszyna
Komentarze: 8

Msza na cmentarzu przy grobie Mamy. Było miło, nawet wesoło. Czas :-).

 

Tata popiera mój pęd do wędrówek (też często się włóczy samotnie po lesie :-). W zamian oglądałam z nim poranne msze w telewizji, powtarzaliśmy modlitwy i głośno śpiewaliśmy przy kuchennym stole.

Codziennie przed świtem wyciągał mnie z łóżka i kazał oglądać wschód słońca i zorzę. Potem mnie częstował jajecznicą z grzybami, a Kicia tłustymi myszami bez głowy. Trzy dni spędziłam na łąkach i polach, trochę bolą mnie nogi i piecze opalona skóra.

 

Droga przez oziminę w kierunku pastwisk pod olszyną:

 

Siedzę i przeglądam przywiezione zdjęcia. Wieś jest na nich brązowa, cicha i bezludna. Nie widać wiatru, a przecież pamiętam, że wiał.

 

fanaberka : :