Archiwum lipiec 2005


lip 26 2005 Następny przystanek Władywostok
Komentarze: 11

Nadzieja, że Banda Wołodii, w przebraniu białoruskich pograniczniaków, napadnie na kolejkę wąskotorową, wiozącą nas z Hajnówki w głąb puszczy okazała się płona :-)

I tak oto my odwiedziłyśmy Wołodię w jego słynnym pubie. To chyba najlepsze muzeum socrealizmu na świecie, Kozłówka pozostaje hen, daleko w tyle.

 

Wystrój niewielkiego baru nie jest zwykłą rupieciarnią, zagraconą wytworami radzieckich fabryk. W ułożeniu przedmiotów widać jakiś zamysł, jakąś poezję, swoisty rodzaj artyzmu dekoratora. Tam manekin rannego żołnierza, tu ze szpetnego, zardzewiałego garnka wystają pięknie ułożone kwiaty…

Nie mieli nic do jedzenia, i nie napraszali się z jakimkolwiek zamówieniem. Za to pozwolono nam przemawiać z mównicy przy akompaniamencie hymnu Związku Radzieckiego, wypróbować żołnierską pryczę, latrynę z gwiazdą na dnie sedesu, zajrzeć do garnków, spocząć na żelaźniaku itd, itp.

Na koniec dostałyśmy po dobrej, dużej kawie w sfatygowanych szklankach, po 2.50 za sztukę.

 

Potem Wołodia zniewolił Popielatkę, wsadzając ją sobie do tiurmy…

 

…a tymczasem Fanaberka mogła spokojnie oddać się blogowaniu …

:-))))))))))))))))

fanaberka : :
lip 25 2005 love krove żubrove
Komentarze: 14

Wróciłam z Puszczy Białowieskiej. Jest potężna, cicha, pusta i straszna. Brakuje jedzenia, jak to w puszczy. Nic, co nie jest olbrzymim drzewem czy drążącym drewno robakiem nie ma wielkich szans na przeżycie.

Na zewnątrz, w bezpiecznym świecie, domy są skromne, a ulice wyludnione. Społeczność miłych, inteligentnych, uczynnych ludzi wyraźnie się starzeje. Młodzi wykształceni wyjechali na zachód za chlebem. Nudzącym się starszym wystarczy byle pretekst, aby się błyskawicznie zgromadzić i wszystkiego dokładnie wywiedzieć.

 

-Jezdzjicje same? Tak bez pjerscjonków?

 

  

Mężczyźni zdaje się nie przyjmują wieści o szerzącym się feminizmie:

 

-Ja niewinny, ręka mi tak wisjała, a ty przechodzjiła, to mi ta ręka tak sama drgnęła i sje zrobiło…

 

Poranny pociąg do Warszawy. Nie dojechałam do Dworca Centralnego. Hałas i zamieszanie miały takie natężenie, że przez krótką straszną chwilę pomyślałam, że wybuchła bomba. Krążyłam z bagażem, w tłumie, między torami, ogłuszona przez bełkotliwe, nieczytelne, sprzeczne informacje, a gdy spróbowałam wydostać się z punktu zero pierwszym nadjeżdżającym  podmiejskim pociągiem, jakiś ważniak z identyfikatorem usiłował mi wlepić mandat, bo bilet owszem miałam, ale na pospieszny i w przeciwnym kierunku.

 

Na podstawie zdjęć, które przywiozłyśmy, można by domniemywać, że nasza wycieczka trwała co najmniej miesiąc J)))

 

fanaberka : :
lip 20 2005 Pozdrowienia z podróży
Komentarze: 9

Miło, wesoło, swobodnie i niedrogo jest podróżować z Popielatką. Tropiłyśmy Zamoyskich i Czartoryskich w Kozłówce i Puławach, później pisarzy, poetów i innych artystów w okolicznych pałacykach i dworach.

 

Dziś Popielatka księguje w pocie czoła, psiocząc na luzaczki nauczycielki, ale już jutro ruszamy w kierunku Bielska, tym razem stawiając na kontakt z naturą. Kolejny raz pożyczyłyśmy aparat i zamierzamy kontynuować bezkrwawe łowy. Kto wie, jak daleko się posuniemy, niestraszny nam żaden gruby zwierz.

Jeśli nas spotkacie – wzmocnijcie nasze zmęczone członki kawą i ciastkami. Poznacie nas po ciuchach, bo nie mamy nic na zmianę.

 

 

Życzcie nam pomyślnych wiatrów i gumowych drzew. Ahoj!

 

fanaberka : :
lip 19 2005 kolekcjonerka
Komentarze: 2

Wiedziałam, że jest za wcześnie i że muzeum jest dostępne wyłącznie dla grup zorganizowanych, ale drzwi były uchylone, więc weszłam nieśmiało na piętro, by na szczycie schodów natknąć się na kolejne uchylone drzwi. Za zakrętem zatrzymała mnie ogromna, żeliwna krata i już zamierzałam zawrócić, ale usłyszałam miły głos, a ksiądz, który po chwili uścisnął mi rękę i przedstawił jako Dyrektor Muzeum, wyłączył alarm i zaprosił mnie do środka. Nie ukrywałam, że przyszłam tu dla El Greca, ale chciałam obejrzeć wszystko, Byłam mniej więcej przygotowana (szczerze mówiąc mniej), więc dostałam godzinę na samodzielne zwiedzenie ekspozycji, w moim własnym tempie i atmosferze intymności: tylko One (obrazy) i ja. :-)

 

Ksiądz Dyrektor, który potem do mnie dołączył, jeszcze raz oprowadził mnie po zakamarkach, opowiadając i odpowiadając na wszystkie moje pytania, a w końcu otworzył ostatnią salę. A tam, za ostatnią zasłoną (piękny obraz Świętej Anny nauczającej Marię, nieznanego autora), był On: „Święty Franciszek” El Greca.

 

Nie będę pisać o malarzu i obrazie, zamieszczam tu linka do strony www. Nie opiszę też reakcji mojej głowy i serca, bo - o dziwo - pokrywa się w całości z przewidywaniami Biskupa Kiernikowskiego, zamieszczonymi w tym oto artykule.

 

Napiszę tylko, że wydarzenia dzisiejszego poranka traktuję jak Dar, jeden z całego szeregu Darów, które coraz częściej zauważam na swej drodze, więc zbieram się na odwagę, podnoszę je, zabieram i próbuję zachować.

 

fanaberka : :
lip 15 2005 notka sponsorowana przez straszliwy upał...
Komentarze: 15

Na wsi nie ma już innych tematów, jak klęska suszy. Spełniła się zła wróżba: owies, na którym sfotografowałam w maju zjawisko Brockenu zżółkł i wysechł nie wytwarzając ziarna. Tylko żyto obrodziło i szybko dojrzewa do zbioru. Jak kiedyś, dawno temu, w erze przedkombajnowej, gdy przez całe lato Tata kosił zboże kosą, a my z Siostrą pracowałyśmy przy produkcji snopków, kucek i stogów.

:-) 

To była prawdziwa, ciężka, wyczerpująca praca, ale ja i tak zawsze znalazłam czas i siły, by powłóczyć się w upalne południe, wyschniętymi miedzami, świadoma wypełniającej mnie wilgoci, ze skórą podrażnioną słońcem i wiatrem, z głową pełną marzeń o złotowłosym chłopaku, spotkanym przypadkiem za zasłoną z kłosów i szorstkich, pachnących, szumiących łodyg. Bylibyśmy wiotcy, złociści i pachnący zbożem, a to, co by się zdarzyło między nami byłoby pszeniczne, upalne, świetliste i zwiewne.

:-)

Kilka lat później spotkałam tego chłopaka: wyskoczył z tramwaju na Grójeckiej i - tknięty nagłym odruchem - nieznajomej dziewczynie na przystanku wyjął z włosów puch z topoli, a potem powiedział, żeby nie płakała. Mimo upływu lat chudych i tłustych nadal nosi długie, jasne włosy, jak na Zbożowego Elfa przystało. Mógłby czasami wciągnąć brzuch!

:-)))))))))

fanaberka : :
lip 09 2005 Kocia Babcia
Komentarze: 8

Chciałam zostać Kocią Mamą, ale Paskuda okazała się 100% skutecznym środkiem antykoncepcyjnym

więc zostałam Kocią Babcią.

Popielatka pożyczyła aparat za trzy tysiaki, idziemy zaszaleć.

:-))))))))

Ps. Popielatka, a do kogo ty przyjechałaś, do Paskudy czy do mnie?????

 

fanaberka : :
lip 09 2005 notka jubileuszowa
Komentarze: 8

Przed dwoma laty założyłam bloga, onieśmielona swoim wiekiem, prowincjonalnością i ogólnym brakiem wyrobienia. Nie mogłam przewidzieć, co się wydarzy.

Dziś czuję się dużo starsza, bardziej prowincjonalna i jeszcze mniej wyrobiona, ale jakby z mniejszą nieśmiałością wklejam kolejne notki.

 

Uśmiecham się do Was J

 

Dziękuję Wam, a zwłaszcza Tobie Małgosiu i Elu za wypowiedzi pod poprzednią notką. Boję się terroryzmu, znam osobiście kogoś, kto przeżył wybuch bomby tracąc nogę. Jest ofiarą fanatyzmu ludzi wierzących w Boga.

 

Bóg: niepoznawalny zmysłami, niepojęty, ale obecny w przeczuciach, tęsknotach, pragnieniach, w tym wszystkim, co czasem rozpoznaję i nazywam swoją Wiarą.

 

Religia bazuje na wierze, że w swej dobroci i miłości Bóg nam się przybliżył w akcie Objawienia, zstąpił w postaci, jaką możemy objąć zmysłami, rozumem. My, Chrześcijanie, skupiamy się wokół wiary, że tą Osobą Boską jest Jezus, który był wydarzeniem historycznym, żył między nami, mówiąc do nas słowami, czynami, twarzą, ciałem, gestami, jednym słowem tworząc historię, która później została spisana w postaci Pisma Świętego. Muzułmanie wierzą, że Bóg się Objawił jako Słowo, że podyktował Mahometowi, ustami Gabriela, tekst spisany w postaci Koranu (w języku arabskim!). Rozumiem, że dla muzułmanina Koran jest tym, czym dla chrześcijanina Jezus – czyli Osobą Boską. Interpretacja historyczno krytyczna Pisma, do której nawoływał Jan Paweł II, polega na tym, że bierzemy pod uwagę okoliczności jego powstania, to, że jest dziełem wielu autorów, którzy byli ludźmi, tworzyli w określonym miejscu i czasie, w określonej kulturze, w określonym kontekście historycznym.  Koran również był pisany przez lat kilkadziesiąt i nie osobiście sam Mahomet dzierżył pióro.

Fundamentalizm bierze się z sakralizacji Pisma. Fundamentaliści chcą posiadać Słowo Boże bez żadnej interpretacji, to daje im możliwość bezpośredniego kontaktu z Bogiem. Muzułmaninowi łatwiej, niż chrześcijaninowi, zostać fundamentalistą, naiwna, bezkrytyczna postawa wobec Koranu-Boga wydaje się naturalna, wytłumaczalna i zrozumiała. Fundamentalista uważa, że posiada bezpośredni dostęp do Boga, i że tylko on go ma. Czy inaczej, jak mi napisała Babcia-Małgosia, posiada prawdę i że tylko on ją posiada. Chęć posiadania uprzedmiotawia Boga i Prawdę, posiadanie oznacza możliwośc posługiwania się. A stąd już tylko krok do… ???

 

Wspomniałaś Małgosiu Jana Pawła II. Promotor dialogu, tolerancji, otwarcia, pokoju, niedościgniony wzór. Niech tu sobie będzie w tej mojej jubileuszowej notce: Jan Paweł II J

 

A teraz zakupy: Goście jadą :-)

 

fanaberka : :
lip 07 2005 Fundamentalizm czyli Bóg to za mało
Komentarze: 13

Nie mam pojęcia, czym jest państwo wyznaniowe oparte na Koranie, nie umiem wyobrazić sobie totalnej ingerencji religii w każdą dziedzinę życia. To już nie religia, ale ideologia, służy do uzyskania określonego celu, względnie do utrzymania zdobytych pozycji.

Islamskimi fundamentalistami kierują przesłanki polityczne. Londyn nie został dziś zaatakowany z powodu przynależności do niewłaściwej grupy wyznaniowej, lecz z powodu pozycji gospodarczej. Plan się powiódł, a terroryzm sprawdził: grubasy przestraszone, rynki poruszone, funt i dolar osłabły, na giełdzie klapa.

 

Jan Paweł II przestrzegał przed podejściem fundamentalistycznym, rozpowszechniającym się wśród katolików, w grupach religijnych, sektach. Ostrzegał przed bezkrytyczną, dosłowną lekturą Biblii prowadzącą ku wypaczonym ideom, postawom, czy uproszczonej, niebezpiecznej, oddalającej od Boga teologii. Interpretację historyczno-krytyczną Pisma, odrzucaną przez fundamentalistów, uznawał za wartość i widział w niej przejaw działania Ducha.

 

Fundamentalizm, któremu potrzeba fundamentu wiary w postaci żywego Słowa Bożego, czczonego, a jednocześnie posiadanego na własność (posiadanie jest chyba równoznaczne z uprzedmiotowieniem – paradoks), wynaturza Islam, podobnie jak każdą inną religię i oddala od Boga.

Coraz jaśniej to widzę, co od dawna trąbią media, więc przyjmuję do wiadomości, ale jakoś nie może mi się w głowie pomieścić, że Koran dla muzułmanina, podobnie jak Biblia dla katolika-fundamentalisty może być pożywką dla fanatyzmu, sekciarstwa, a nawet dla terroryzmu o podłożu religijnym.

 

Ps. Notka edytowana 8 lipca pod wpływem komentarzy:

Dzięki Ci Ela, zmobilizowałaś mnie do pogrzebania i dzięki temu naprawiam błąd. To nie Jan Paweł II powiedział. Tekst, na który się powołałam i który jednoznacznie odrzuca fundamentalizm biblijny to „Interpretacja Biblii w Kościele” i jest dziełem Papieskiej Komisji Biblijnej z 1994 r..

Cytuję fragment wstępu:

„Podejście fundamentalistyczne zdobywa coraz więcej na znaczeniu w grupach religijnych, sektach i pośród katolików. Odmawiając wzięcia pod uwagę historycznego charakteru Objawienia biblijnego, podejście to nie akceptuje w pełni prawdy samego Wcielenia. Nadto, oddziela ono interpretację Biblii od Tradycji, która także prowadzona jest przez Ducha. Fundamentalizm nie jest metodą. Opiera się na bezkrytycznej lekturze Biblii celem potwierdzenia idei politycznych, postaw społecznych lub uproszczonego i niebezpiecznego nauczania teologicznego”.

 

fanaberka : :
lip 05 2005 pomarańczowa piosenka
Komentarze: 4

Dom na skraju. Mogłyśmy zawrócić i dojść drogą, ale niespodziewany obraz fragmentu ścian ze zmurszałych drewnianych bali pociągnął mnie przez plątaninę dzikiego bzu, barszczu i akacji. Dach wyszczerbiony, odarty z kilku dachówek. Przez puste okno, bez szyb i framug, widać pobielone ściany i biały, czysty, kaflowy piec, z poczerniałymi, metalowymi, zamkniętymi na zapadkę drzwiczkami. Drzwi do przydomowej piwniczki zamknięte na haczyk – nadmiar ostrożności, któż by się przedarł przez rozrośnięty krzak bzu, sięgający betonowych kręgów wyschniętej studni. Wokół równe rzędy brzozowego zagajnika i sosnowego lasu bez śladu wilgoci i zapachu grzybów. W dużym ogrodzie dzikie róże ustawione w szpaler. Niewielka jabłoń pod wyszczerbionym murem, tak jak on ginie pod bujnymi, kolczastymi, jeżynopodobnymi pnączami. W odróżnieniu od niej staromodne, pomarańczowe od kwiatów i świeżych pąków lilie wygrywają walkę z chwastami. Pomarańczowe niebo i światło.

 

Składam dłonie w prostokąt i kadruję pomarańczowy obraz. Podrapana Popielatka mnie pociesza, że przyjedziemy tu jeszcze, kiedyś, w przyszłości, gdy znów będę mieć aparat. Brudzę palce pyłkiem pomarańczowych lilii. Krótko kwitną.

 

fanaberka : :
lip 04 2005 Pieśń Wyjąca Zgrzybiała
Komentarze: 14

Zakładajcie grzyby kaski

Gdy do lasu jadą laski.

 

A w lesie jatka

Ucieka Popielatka

Fanaberka kontra Żmija

Jad kapie z ryja

 

Nareszcie w mieście

Choruję

Się szprycuję

Antidotum, odtrutkami

i Waszymi blogami

 

fanaberka : :