Archiwum marzec 2004


mar 31 2004 wciągnięta
Komentarze: 7

Awaria kanalizacji, nie ma się co dziwić, projekt i wykonanie: pracownik UW! Nic nie spływa, pralka, zmywarka, zlew i inne niezbędniki nieczynne. Nikt nie zrobił zakupów, ale obiad musiał być na czas. I był: schabowe z rozmrożonego indyczego udka, gotowane ziemniaki, surówka z uschniętej pekinki, pasuje?

 

Dziś moja karta do bankomatu w rękach Iwci.

 

Miły kontakt ze Scholandią. I poprawiłam wreszcie tę koszmarną czcionkę na blogu.

 

I nareszcie czytam i mnie wciąga!!!

 

 

fanaberka : :
mar 30 2004 czas
Komentarze: 11

Miły wieczór z Kicią :-)

Apollo spuchł od zęba, dałam mu kartę do bankomatu, niech robi, co chce, czy ja mam jakieś małe dzieci? Iwcia w skowronkach.

 

Zimno mi.

 

Rano telefon z pracy: „zwolnienie zwolnieniem, ale musisz się tym zająć, kto ma to zrobić, chyba nie ja!” No tak, płacą mi za to 30zł miesięcznie, cztery miesiące i wystarczy na dentystę.…

 

Skończył się węgiel, palimy drewnem. Mam czas, mogę siedzieć przed paleniskiem i gapić się na iskry. Kiedyś tam, w tamtej starej kuchni, śliniłam palec, dotykałam i słyszałam „pssytt”.

 

 

fanaberka : :
mar 29 2004 jak zwykle
Komentarze: 12

Koniec złudzeń, nie ma wiosny, wilk wyszedł z lasu i pokazał, że jest głodny.

 

Niespodzianka… i co ja sobie wyobrażałam, że ta zapadnia trzyma się na stalowym pręcie, można bez obaw wejść i podskakiwać? W tym świecie stalowe pręty nie istnieją, to tylko wierzbowe gałązki…

 

A za chwilę druga niespodzianka: dzwoniła Kicia, chce odejść z Instytutu, nie widzi tam przyszłości, trafia jej się niezła praca w pobliżu mojego miasta, to za daleko, żeby dojeżdżać z Wawy… Przyjeżdżaj, Kicia, wprowadzaj się do pokoju Iwci, możesz mieszkać, jak długo zechcesz, tak bardzo bym chciała móc coś zrobić dla Ciebie i Twojej Mamy :-)

 

Napisałam i już mi lepiej. Wykaraskam się z tego dołka. Jak zwykle.

 

 

fanaberka : :
mar 28 2004 pierwszy dzień czasu letniego
Komentarze: 13

Obudziły nas kosy: wśród gałęzi dwie samiczki, lśniące, zwinne, mało płochliwe, nieostrożne, wypełnione jajeczkami. Nie widać samczyka! Ech, gdzieś tam jesteś, Żółtodzioby, słychać jak gwiżdżesz, dość już tego czekania, no chodź….

 

Zaraz zaraz! Ta skrzynka lęgowa była przeznaczona dla dzięciołka!!!

 

A na blogowisku wiosna i…

 

fanaberka : :
mar 26 2004 Zielona herbata w niebieskim kubku
Komentarze: 12

R.nie wie, co w tym śmiesznego, „kubek to kubek”. Świetna ta świeża zieleń w akwarium, ale co z tego, skoro skalar zamęcza glonojady.

 

Opatrunki zdjęte (dzielny R. mało nie zemdlał, ale żyje). Moje ciało regeneruje się niczym wypławek! Warto było wyjechać, doktor Naser to chirurg marzenie: czarne oczy, talent, empatia, żadnych łapówek. A mały, kwitnący szpital po remoncie, bez długów, życzliwy personel, świetna opieka…

 

Nie mogę oglądać telewizji, bezmyślnie przewracam kartki w książkach, nie mogę chwycić żadnej linki, wszystkie jakieś krótkie, poszarpane…

 

 

fanaberka : :
mar 26 2004 Fanaberka na froncie
Komentarze: 14

Uzbrojona po zęby w programy antywirusowe cały wieczór strzelałam do robaków. A potem śniłam coś seksi & love. A potem spałam. A teraz zapraszam na rybę po grecku.

  

 

fanaberka : :
mar 24 2004 Piękna i Bestia
Komentarze: 18

Ciemno buro i ponuro. Iwcia ma wolne, zaprosiłam ją na obiad, Apollo, Mateła, R., godzina w kuchni przy garach, dwie godziny reaktywacji…

Wpadła koleżanka z pracy – nie kryła, że na przeszpiegi. (Nikt prócz najbliższej rodziny nie wie, co mi jest, jeśli nastąpi przeciek, to ukatrupię Matełę!). „Wyglądasz okropnie, schudłaś, to nie była operacja plastyczna, usunęli by ci te kurze łapki, implantów też nie widać, wszyscy gubią się w domysłach, cholera, powiesz mi wreszcie, czy nie!”.

 

Ha ha, Chyba zniosę jajo!

 

A ze złością to taka dziwna sprawa: czasem wystarczy napisać: „jestem zła” i ta prawda staje się nagle nieaktualna, choć pamiętam jak kopałeś nie żałując buta. Nie widziałeś siniaków? No tak, przecież to nie były TWOJE siniaki.

 

Stoję w oknie, z ulubionym kubkiem w ręku i obserwuję, jak wiewiórka rozgryza orzecha… Śmieszy mnie wyobrażenie Potwora rozgryzającego wiewiórkę. Dobrze, że z wiewiórką wszystko OK.

 

 

fanaberka : :
mar 23 2004 gruba ryba
Komentarze: 15

Dzwoniła B. Góra postanowiła zwolnić ją z pracy na górze, następnie zwolnić pracującą ze mną emerytkę i zatrudnić B. u nas na pół etatu. I co ja na to, czy to zostanie bardzo źle przyjęte, w jakiej sytuacji jest emerytka, czy się dogadamy, czy widzę możliwość współpracy. "I wybacz, że Cię męczę, choć dyrektor uprzedził, że jesteś chora, ale on nie chce mi odpowiedzieć, dopóki nie pogada z tobą, a ja muszę wiedzieć dziś. I tak mi głupio, i źle się z tym czuję, ale muszę gdzieś dopełnić etat, a wasza placówka jest jedyną w mieście, która zatrudnia jeszcze emeryta".

 

Daj spokój B., tak długo się znamy. I dobrze znam Górę, wiedziałam, że cię wyroluje. Domyślam się, po co dzwonisz i gotowa jestem ci to dać, ale mam dziś taką ciężką głowę, poczucie straty, pustki… Coś się zmieniło, nie wiem co.

 

A w ogrodzie słońce, trawa, kwitnące bratki, roje ochotek i latających mrówek. Snułam się, owinięta tym grubym, bordowym swetrem pracowicie wydzierganym przez Mamę. Kapie mi z nosa… no tak, leszczyna.

 

 

fanaberka : :
mar 22 2004 z samotności?
Komentarze: 15

Sąsiednie łóżko zajmowała 84 letnia pani Genia, jedna z tych pań, co to na obchodzie:

Ordynator: I jak tam pani Geniu, apetyt jest?

P. Genia: Jest, panie doktorze.

Ordynator: Oj, to niedobrze, niedobrze!

 

Pani Genia codziennie odmawiała cały Różaniec. Rozpoczynała zwyczajnie, cicho, spokojnie, ale w miarę postępu modlitwy zaczynała się rytmicznie kołysać, wybijać rytm kapciem, obracać paciorki w grubych palcach, wywracać oczy tak, że widać było same białka. To trwało bardzo długo, po czym pani Genia kładła się, okrywała kołdrą i zaczynała się rytmicznie kołysać w skrzypiącym łóżku, niczym gigantyczna piłka, aż do zaśnięcia.

 

Nikt nie przeszkadzał Pani Geni, chociaż moją ciężko chorą koleżankę doprowadzała do rozpaczy, mnie męczyła, a jednocześnie fascynowała… To było jak spektakl, a może raczej rytuał, czy nawet jakiś rodzaj transu…

 

Rozmawiałam z panią Genią, (zapisałam kilka powiedzonek), słuchałam jej opowieści: nie miała rodziny, zawsze mieszkała sama… Czy to wszystko z samotności?

 

fanaberka : :
mar 21 2004 noc pełna niespodzianek
Komentarze: 12

Paskuda mnie powąchała i odeszła, próbowałam ją pogłaskać, ale odwracała łeb ze wstrętem… śmierdzę czymś, czy co?

W miejscu ukochanej kawy stoi zestaw bobofrutów dozwolonych od siódmego miesiąca życia… trochę kwaśne.

Pusty słoik po kawie zdobi odręczny rysunek uśmiechniętego plemnika… ????????

Zlew przykryty planszą z napisem: „używane naczynia należy wstawiać bezpośrednio do zmywarki”. Czyżby ktoś zauważył istnienie używanych naczyń?

Tulipany w żółtym kolorze – pasują do nowego obrusa.

R. w nowych perfumach, wybierała Iwcia, to da się wyczuć.

„Tatuaż” złożony z kombinacji kresek i kropek nie wzbudził lęku, raczej ciekawość, został obejrzany, a nawet dotknięty palcem wskazującym.

Jakiś zwój w mózgu chyba coś sobie przypomniał i zaczął domagać się aktywności od lekko wystraszonego ciała…

 

Cały mój dom pachniał w nocy starym drewnem. Czuję ten zapach wyłącznie po powrocie z dłuższej podróży. Rano już go nie było.

 

 

fanaberka : :
mar 19 2004 Nie przypuszczałam, że wyjdzie mi z tego...
Komentarze: 22

W moim życiu ostatnio tyle się dzieje, że chyba zacznę pisać po trzy notki dziennie.

No no!!! Kto by przypuszczał, że to czyta Elita!!!

Drużyna w barwach wojennych? Więcej złota, panowie!!!

Cholera, to jest fajne.

 

Czasem żałuję, że czasy, kiedy imponowali mi kumple od piwa poszły sobie w siną dal...

 

 

 

fanaberka : :
mar 18 2004 54 dzień nowej ery
Komentarze: 14

 

 

·          Co tu zrobić, żeby zasnąć.

·          Nie ma wody.

·          Nie musiałam się porzygać na balkonie, wiedziałam, że słońce jest be.

·          Wiatr zwalił paprotkę.

·          Co mnie obchodzi panienka z pralni osiedlowej.

·          Wybacz komentarz, Stary, znów mi się wyrwało.

·          Ciekawe co czuje moja koleżanka z sali: najpierw pół piersi, potem macica, potem kępka włosów za uchem, potem druga część piersi, teraz pół żołądka.

·          Minęło południe.

·          A może niedojrzałe, pozbawione wsparcia matki powinny oddawać dzieci do adopcji.

 

 

 

fanaberka : :
mar 18 2004 śpiewać każdy może...
Komentarze: 3

W końcu dopadł mnie dołek... wiem wiem, skończylo się wsparcie farmakologiczne, jakie miałam w szpitalu. Pojawiły się niewielkie dolegliwości fizyczne, wróciły wsystkie stare uczucia, pojawilo się jedno nowe, bardzo trudne...

Chce mi się do domu... pogaduszki z Iwcią przy blogach, spanie z R., roztargnienie Apolla, wygłupy Mateły...

 

A moja skrzynka pocztowa zwariowała: 400 kopii starej wiadomości, ale za to od jakiegoś nieznanego nadawcy...

 

 

Ps. Notatki po lekturze: (takie rzeczy są na topie)

 

Na Zeusa! Pada deszcz!

Ona czuje i szlocha...

Czemuż Twe ramiona nie naprawiły brązowego dachu na wieży!

Cholera, uduszę! 

 

A nierogacizna pożarła francuski słownik i pochrząkuje z pańska z charakterystycznym „r”

 

 

fanaberka : :
mar 16 2004 pilot
Komentarze: 7

Dzień pod znakiem łóżka i pilota. Zgodnie z zaleceniem pewnego blogowego doktora odbyłam kilka spacerów wokół stołu :-)))

Źle się bloguje bez porannej kroplówki...

Być może w czwartek lub piątek wyruszam do domu.

Pa.

fanaberka : :
mar 15 2004 słońce
Komentarze: 7

Przed godziną przekroczyłam pewien próg i oślepiło mnie słońce!!!

Nie było sę czego bać. W szpitalu było bardzo fajnie. Tylko raz się zaniepokoiłam, gdy się zorientowałam, że mnie leczą sławnym pavulonem. (czyżby oni też mnie polubili?). Nie szkodzi, że za kilka tygodni muszę tam wrócić.

Mam nadzieję, że pod moją nieobecność pisaliście o sobie dużo i często. Zajrzę do Was, Kochani, stopniowo i w miarę możliwości (ciągle jestem "pod wpływem").

Do zobaczenia w Waszych okienkach. Pa :-)))

fanaberka : :
mar 07 2004 zielona noc
Komentarze: 26

Znowu niskie szare chmury, trudno uwierzyć, że nad nimi jest błękitne niebo… i czarny kosmos.

Ganiam po tym niezwykłym świecie, czegoś szukam, myślałam, że może miłości… mam ją, czuję, jest wokół mnie i we mnie. Jest takie dobro, którego zazdroszczę innym, bo mi go poskąpiono: wiara, czy raczej Wiara…

 

Napiszę to tutaj, Muszelko, bo Muszelkowo jest zamknięte, a Pantarei mnie przeraża:

To są destrukcyjne działania, a mimo całego mojego rozgoryczenia nie jestem Twoim wrogiem. Jest coś ważnego, o co chcę cię prosić, coś bardzo trudnego, ale chyba nie niemożliwego. Muszelko, proszę Cię o pokój i zgodę.

 

Klemensie, wydaje mi się, że tak dobrze Cię znam… może nie zawsze stawiałam Ci szóstki z zachowania (pominę tu samoocenę :-)))), ale pamiętaj, bez względu na następstwa, zawsze  możesz na mnie liczyć. Bo chyba na tym polega to coś, o czym ja sama wiem tak niewiele, a co w książkach nazywają przyjaźnią :-))))

 

Dziękuję Wam, mili Blogusie, za odwiedziny i liczne wpisy w komentarzach, to jest bardzo, bardzo miłe :-)

 

A R. zapowiada, że urządzi mi Zieloną Noc. Nie mam pojęcia, na czym to ma polegać… mam nadzieję, że nie zaśnie wieczorem w łóżku na telewizji.

 

fanaberka : :
mar 03 2004 patefon
Komentarze: 28

Przypominam sobie ten dreszczyk emocji, kiedy siostra wygrzebała starannie ukryty plik starych dokumentów rodzinnych i okazało się, że nasza świątobliwa, błękitnokrwista prababcia wyszła za mąż jako niespełna szesnastolatka, a czerwonokrwisty pradziadek został ustanowiony jej kuratorem. Byłyśmy zawiedzione, że babcia urodziła się dopiero rok po ślubie…

A do czego zmierzam: Kaas, to jest super pomysł, żeby archiwizować swoje listy i blogi na płytach!!!! Chyba też tak zrobię!!! Niech prawnuki mają trochę radochy!!! Mam nadzieję, że po pierwsze się urodzą, a po drugie będą miały możliwość odtworzenia takiej płyty. Może znajdzie się za sto lat jakiś staromodny pecet, czy inny patefon…

 

fanaberka : :
mar 02 2004 Bez tytułu
Komentarze: 12

Nie, nie, nie stać mnie emocjonalnie na „Pasję”, nie w tym momencie, dzisiaj potrzeba mi lekkości, beztroski, śmiechu…

 

Mamy ochotę na ten nowy film ze Stenką. Od czasu „Podszewki” jesteśmy z R. jej wielkimi, wiernymi fanami :-)). A po uniwerku chodzą wieści, że Stenka pokazuje tam piersi… R. chce je zobaczyć i z jakiegoś dziwnego powodu ja też chcę je zobaczyć… Tyle, że mam nakaz siedzenia w domu, unikania dużych zbiorowisk, żeby nie złapać przeziębienia albo grypy…

 

Apollo zmusił mnie do pracy nad „galerią”. Zrealizowałam dziś całkiem fajny pomysł: Scholandzka Góra Rushmore. Wszyscy dotychczasowi premierzy uwiecznieni w kamieniu!!!  Wykonanie jest takie sobie (oględnie mówiąc), ale i tak nabieram wprawy :-)

To zabawa, ale też jedna z form mojego wirtualnego życia, dla odmiany dzielonego z synem.  Zamieszczam linka: http://galeriakanikograd.webpark.pl/portr00.htm

 

W pracy podeszła do mnie koleżanka, dała kartkę z numerem telefonu, bo „chłop to chłop, a Iwona zajęta, możesz czegoś potrzebować, dzwoń w dzień i w nocy, pamiętasz, jak kiedyś przyszłam do ciebie…” Miałam łzy w oczach, serio… Podziękowałam, ucałowałam, nawet nie powiedziałam, że wyjeżdżam za daleko, że to nie będzie w Warszawie…

 

Popadam z nastroju w nastrój, na zmianę śmieję się i smucę, histeria, mam stracha, wytrzymajcie, Przyjaciele :-)

 

fanaberka : :
mar 01 2004 szybka wklejka
Komentarze: 16

Cykor jestem i tyle. To, co miesiąc temu wydawało się jakąś mało realną, zamazaną wersją wydarzeń dziś się gwałtownie zmaterializowało, ósmego marca wyjazd, dziewiątego szpital, dziesiątego operacja i już. Ta operacja w bliżej nieokreślonej przyszłości ma przedłużyć moje życie, a w całkiem niedalekiej ma poprawić jego jakość. Hmmmm… brzmi obiecująco, już nie mogę się doczekać!!!!

 

Ewka (najmłodsza siostra, która nie cierpi Internetu) zajmie się mną i wszystkim jak należy, ma wolne, samochód i chęć :-) Ech, ten mój R.!!!! Ucieszył się, że wcale nie oczekuję, że weźmie urlop i ze mną wyjedzie. Głuptas… przecież wiem, jak z nim jest. Ten olbrzym, któremu z trudem sięgam do ramienia, który w zwykłym, codziennym życiu daje mi jakieś tam poczucie bezpieczeństwa, w sytuacjach trudnych zwyczajnie wymięka. Może i wolałabym, żeby było inaczej, ale nie jest, nie zmienię tego, przyjęłam fakty do wiadomości, nie mam za złe, wszystko jest OK. Poza tym gdzieś tam, w głębi duszy, zawsze miałam słabość do mięczaków…

 

A telewizyjna dwójka była wczoraj okrutna! TA muzyka wyrwała mnie z wanny i postawiła mokrą przed telewizorem, i tak bardzo zapragnęłam po raz pierwszy w życiu zobaczyć i usłyszeć, jak kobieta dojrzała i na stanowisku umiera z miłości, ale przecież nie o trzeciej nad ranem, po zmęczeniu podróżą, stresem i wobec perspektywy porannego wstania i pójścia do pracy! Cóż, takim niecywilizowanym wyrobnikom jak ja zawsze pozostaje możliwość obejrzenia i usłyszenia, jak pani Spektra umiera z miłości do pana Forestera, albo innego narzeczonego.

 

Czy mi się wydaje, czy coś tu dzisiaj gorzko?

 

fanaberka : :