Archiwum 21 sierpnia 2004


sie 21 2004 jasna kazała zatytułować "przed kolacją...
Komentarze: 10

R. zerwał się wcześniej z dyżuru, nic tam się nie dzieje, studenci wrócą dopiero za kilka dni, ale przy jego szczęściu pewnie się wyda. Biedzi się na strychu, bo sufit kotłowni okazał się krzywy i czegoś tam nie może dopasować do dziury.

Paskuda ucieszyła się na widok Hanki, a potem ją zaatakowała, gdy ta chciała wejść do domu, wyglądało to groźnie. Wolałabym, żeby rzadcy goście używali dzwonka, nie musiałabym wyskakiwać w niekompletnym stroju, a potem wysłuchiwać uwag na temat moich blizn pooperacyjnych i dobrych rad jak z nimi postępować, bo przecież trzeba być kompletnym idiotą, żeby nie przykładać sobie kompresów z arniki, to lepsze niż homeopatia...

Czasy naszej zażyłości chyba się skończyły, straciłam cierpliwość, tyle, że czuję, że lata bliskiej znajomości do czegoś zobowiązują. Uczelnia ją wycyckała, znowu nie dostała etatu, lecz pracę na zlecenia, chce się zatrudnić dodatkowo w ogólniaku na Powiślu, traktuje to jak porażkę...

Dość o Hance. Koło południa przez prawie dwie godziny używałam mózgu (odwykłam), praca za pasem (też odwykłam).

A latające dywany, roje żółtych motyli towarzyszące śmiałkowi, czy śmierć z miłości są równie realne jak pluton egzekucyjny, begonie na ganku, czy zwierzątka z karmelu – to lektura, czytam po kawałku, już się boję, że za szybko się skończy.

A ściereczki z mikrofibrą to rewelacja, czyszczą szyby i lustra, glazuręi armaturę bez żadnego płynu i to nie ściema.

Siema

fanaberka : :