Archiwum 13 lutego 2004


lut 13 2004 sen antyerotyczny
Komentarze: 7

No dobrze, opiszę sobie ten sen, w końcu sporadycznie zdarza mi się pamiętać sny…

 

Stałam bez ruchu w korytarzu, obok mnie stała młodsza koleżanka z pracy – wiedziałam, że bacznie i krytycznie mnie obserwuje. Naprzeciwko, bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki, stał Irek. Znamy się od lat, choć niezbyt dobrze, (może dlatego się lubimy). Nagle zauważyłam, że Irków jest dwóch, ten normalny, łysawy i przygarbiony stoi nieco na prawo, ten naprzeciwko jest młody, wyprostowany, ma gładko zaczesaną do przodu jasną, krótką grzywkę… Powiedziałam, że świetnie mu w tej fryzurze i wtedy objęliśmy się na chwilę, tak po przyjacielsku, z lekkim poklepywaniem ramion, tak jak to się czasem widzi na filmach. Poczułam dotyk jego policzka, a oddalając się jakoś przypadkowo otarłam o usta, potem odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Czułam na plecach dziesiątki par oczu, oceniających, krytykujących, nieprzyjaznych. Czułam się okropnie, chciałam się zatrzymać i wytłumaczyć, że nie zrobiłam nic złego, ale nie mogłam, bo wciąż czułam na twarzy tamte usta.

 

I w głębi duszy wiem, że to nieprawda, że umiem się zwyczajnie przyjaźnić z facetem, bo gdzieś tam na końcu zawsze pojawia się jakaś forma erotyzmu (wcale nie seksu). Bardzo tego nie chcę, ale tak właśnie jest, taka jestem, tak mam. Brrrrr!!!

 

A dzisiaj piątek i trzynastego. Jutro walentynki. Uwaga niebezpieczeństwo!!!

 

A nad ogrodem krąży stado wron, a ja bardzo, bardzo żałuję, że to nie nietoperze ha ha ha!!!

 

fanaberka : :