Komentarze: 2
plac zabaw pusty
pancerz złotego żuka
w piramidzie z liści
plac zabaw pusty
pancerz złotego żuka
w piramidzie z liści
nie doświadczam twoich słów
nie dotykam czego nie wiem
nie czytam wiem
mijam tak nie doczytana
wiatr w klonach
jakiś nosek
pod moją sukienką
;))
rzeka i niebo
w obrączkach obłoków
wolne ptaki
księżyc i sowa
pociągana przez drugą
ciemniejszą stronę
ilustrowała: Dzie wuszka :-)
****
sowa. na wyciągnięcie oczu
w wysokości dłoni siedzi
duża brązowa
z uwagą
patrzę jak spadają
majestat łegu sąsiedzi
drzewa
ślepy księżyc pociąga
moje
wszystkie sznurki
druga strona
:) zamiast komentarza Fannie :)
śliczny hajek
_________
Dnia: 2007-09-21 18:46:35, napisał(a): dzie wuszka
niebo zgasło jakby na zachodzie
ktoś zdmuchnął latarnię. syczała obwodnica
na skrzydłach samolotu linach mostu i iglicy
czerwone światełka pulsowały nerwowo
skończył się dzień noc nie przyszła
życie było tutaj napęczniałe zbyt gęste
krztusząc się uchodziło z rozpalonych ulic
w szosy i wiejskie drogi
smugi żółtego gazu
z balonu zmęczonego ciśnieniem
**************
co to [haiku]
tłusty jeż się zatacza
- pewnie od nadmiaru
jesiennych świerszczy
**************
smugi
niebo zgasło jakby na zachodzie ktoś zdmuchnął
latarnię. syczała obwodnica
na skrzydłach samolotu linach mostu i iglicy
czerwone światełka pulsowały nerwowo.
życie było tutaj obce zbyt gęste
wieczorem uchodziło z rozświetlonych ulic
w szosy i wiejskie drogi
smugi żółtego gazu
z balonu zmęczonego ciśnieniem.
chwila pogody
odbita w schnącej kałuży
niepewność nieba
Dzień blady, w powietrzu pył. Lato uchodzi z topoli.
W gałęziach odradzają się szpaki, zawsze młode, świeże,
szczebiotliwe i na swój sposób doskonałe, jak dzieci
które co roku, w miejskim parku, po raz pierwszy
zbierają żołędzie i zadają wciąż te same pytania.
A właściwie zbyt hałaśliwe, zbyt bezczelne
jak cuchnący piwem zachodni turyści,
wstępujący ze śpiewem po kamiennych schodkach
na Świętą Grabarkę, a później do cerkiewki
z jednym Ukrzyżowanym i zastępami Ojców,
gdzie można kupić świece, które skwierczą,
szeleści fartuch prowincjonalnej pomywaczki,
młodej, anemicznej i oddanej po stokroć.
Wrzesień, blady dzień, na drodze kurz, bolą oczy.
Wtedy się pojawiasz.
PS. Miałam nie pisać wierszynów, ale mnie tak naszło dzisiaj cóś...
kończy się lato
zapach dojrzałych jabłek
w sadzie sąsiadki
(nie inspiratiku!)
sierpień na scenie
a tu jesień w przebraniu
kawki nad rżyskiem