Nie ma innej drogi. Przecieram ją jak wszyscy, którzy szli
tędy przede mną: pies duży, pies mały, amator nordic walking, chłopiec, sarna, (chyba)
Yeti.
Odeszłam za daleko, nie zdążę przed zmrokiem. Przede mną
latarnia, księżyc, a może błędny ognik. Jedyne światło, które mogłoby być blisko – wyświetlacz telefonu - zostało w domu.
Więc idę: czasem śmiało jak wytrawna piechurka, która zna dobrze
drogę i jej kres, a czasem jak owieczka kreśląca błędne koła, zanim ją zmieni w
kamień szary, kamienny śnieg.