Kategoria

Goździkowa, strona 1


lis 27 2007 Maniek z Pekinu
Komentarze: 1
Dzień dobry – powiedział Maniek – jeszcze pani uczy? A ja robię w firmie, od roku, z kolegą. Budowlanka, wykańczanie wnętrz, robota w terenie.

Maniek był w piątej klasie, kiedy to się zdarzyło. Mieszkał z matką w pekinie koło wysypiska, ale tego dnia, po szkole, poszedł odprowadzić Ryśka. Rysiek musiał dać ojcu uwagę do podpisania i miał nadzieję, że w obecności kolegi ominie go kara. Ale ojciec wrócił kompletnie pijany, zamknął drzwi na klucz i skatował syna. Uwięzieni i przerażeni chłopcy czekali aż mężczyzna zaśnie, a potem, wspólnymi siłami, udusili go poduszką.

Stał przede mną w kolejce. Niewiele urósł od ósmej klasy, niewiele wydoroślał. Pyzata twarz, duże, popękane usta. Na taśmie zgrzewka wody, chleb, parówki w folii, chińska zupka.

fanaberka : :
lis 16 2007 spod latarni
Komentarze: 1
 

Ciemno w oknach, sąsiedzi w łóżkach i nie wiem, po co jeszcze pali się latarnia. Pewnie dla Pana Jurka, który coraz słabiej sypia, za to coraz mocniej przygląda się życiu, które trwało tak długo i jeszcze trwa, wbrew prognozom i przepowiedniom, jakby naprawdę było nieśmiertelne.

Zjawia się wreszcie, skrzypiąc i szurając suchą gałęzią na podpałkę, przytroczoną do ramy roweru.

- Na wiosnę ważyłem 36 kilogramów i sama pani widzi.

Drobne płatki śniegu krążą wokół latarni. Kilka garści, niewiele, w sam raz tyle, żeby wybielić ulicę, podwórko, betonowe schodki, słomiankę, ślady filcowych butów, cały świat.

latarnia

 

fanaberka : :
paź 30 2007 w przerwie
Komentarze: 1

Nalewam świeżej wody i już po chwili widzę srokę i synogarlicę, jak lądują obok poidełka pod orzechem. Krótkie zawieszenie broni, po dwa szybkie łyki - i wracają do swojej zwykłej nieufności.

A ja do szkoły. Dyskoteka i przedstawienie. Halloween.

paź 08 2007 melon
Komentarze: 0
 

Ona i on w kolejce do kasy. Są starsi. Starsi. Bawię się tym słowem. Obracają w palcach fiolki z musującymi witaminami, podnoszą do oczu, jakby chcieli sprawdzić,  może pokazać, że widzą siebie. Nagle ona patrzy na niego z uwagą, ściąga brwi i zaczynam się domyślać, że spotkali się niedawno, może dopiero teraz, tutaj, obok półki z żółtym melonem, który błyszczy na dnie prawie pustego koszyka. Widzę, jak idą razem przez rozsuwane drzwi w stronę zalanego deszczem przejścia, pełnego znaków ostrzegawczych. Ulica jest okienna, nie ma się jak ukryć, a jednak w chwili, kiedy ruchoma taśma porywa moje zakupy i niesie w stronę kasy - tracę ich z oczu. Ona się pojawia jeszcze na chwilę. Idzie sama  w stronę zakrętu, mocując się z kapturem. Deszcz lepi się do szyb niczym twarze pierwszych lokatorów osiedla za zamkniętymi drzwiami. Wychodzę. Myślę o melonie.

 

lip 20 2007 Droga Administracjo II
Komentarze: 1
jako poetka
blogowego formatu
uprzejmie proszę
o
entery w notkach
bo co to za wytwór literacki
bez
????
fanaberka : : br  
lip 20 2007 Droga Administracjo
Komentarze: 0
jako poetka blogowego formatu uprzejmie proszę o entery w notkach bo co to za wytwór literacki bez ????