Archiwum 17 stycznia 2007


sty 17 2007 to był krótki sen
Komentarze: 10

- On umiera – usłyszałam.

Leżał na klepisku, pośród resztek zmiętej słomy, starych desek i prętów, z głową na metalowej sztabie. Szczupły jak zwykle, w brązowym golfie, spranych sztruksowych spodniach, z prawym ramieniem podwiniętym ptasio, na kształt skrzydła. Wiedziałam, że niewyraźna postać, która z moim wejściem odstąpiła o krok, nie jest żywą kobietą, lecz śmiercią. Akceptowałyśmy swoją obecność.

Przykucnęłam i lekko wzięłam Go na ręce. Wydawał się pusty w środku i sztywny, jak duża plastikowa lalka. Tuliłam go i kołysałam z czułością i gwałtownym wzruszeniem dziewczynki, która kołysze do snu swoją zabawkę, i chociaż poddaje się prawdziwym uczuciom – wie, że nie może oczekiwać wzajemności ani odpowiedzi.

 

Dziadek śni mi się od czasu do czasu. W snach jest taki jak w życiu – pogodny, dobry i bardzo mnie kocha. Po raz pierwszy śniłam kruchą lalkę i doświadczyłam tak silnych, opiekuńczych uczuć.

 

Czasem myślę, że zawdzięczam Mu rzecz niezwykle cenną: mimo całego mojego feminizmu, mimo poczucia krzywdy z powodu doświadczonej dyskryminacji, przedmiotowego traktowania a nawet przemocy ze strony mężczyzn – nigdy nie zwątpiłam w ich wrodzoną dobroć. To warunek otwarcia, które bywa trudne.

 

No to się dostało płci brzydkiej. Teraz „zapisz” i aerobik.

 

fanaberka : :