Archiwum 26 października 2006


paź 26 2006 czasy
Komentarze: 11

Jesień wydaje się długa, prawdziwa i pełna. Całe dnie spędzam w jej wnętrzu, widzę przebarwione liście, słyszę ptaki i wiatr, a nogi mi marzną w lodowatej rzece. A jednak nie czuję tych szarpnięć, zachłyśnięć, jakich doświadczałam przed rokiem, biegając po polach i lasach mojej rodzinnej wsi.

Coś się zmieniło tej jesieni. Nie mogę rozprostować ramion, a powietrze sięga tylko skrawka płuc. Już wiem, że istnieje lęk nie do zniesienia i wierzę, że można umrzeć ze strachu. Myślenie, racjonalizacja – są gdzieś obok, słabe i bezsilne. Są leki – nieciekawy epizod, wierzę, że mija.

 

Chciałam sfotografować ujście Świdra do Wisły na tle zachodzącego słońca – potrzebna mi ta fotka do prezentacji. Słońce się nie spieszyło, więc długo brodziłam, w kurtce i gaciach, na nogach czerwonych jak u bociana. A gdy spektakl się zaczął – skończyły mi się baterie.

 

PS. Dziękuję za komenty :-).

(Kiedyś to faceci dostawali orgazmu na widok damskiej stópki. A teraz? Kapuchy taki chce, schabowego. Co za czasy!!!)

 

 

fanaberka : :
paź 26 2006 super-łumen
Komentarze: 8

Mój powrót do pracy przesunie się prawdopodobnie o kolejne dwa tygodnie. Zjadłam jajko na boczku, szarlotkę, piję drugą kawę.

Czytam z ulotki, ze działaniem ubocznym jednego z moich leków są: zespół niespokojnych nóg, wykwit osutka i wzrost masy ciała.

No to ja teraz super-łumenką będę hahaha!

 

 

fanaberka : :