Archiwum 01 października 2006


paź 01 2006 metro
Komentarze: 21

Pomyślałam, że jest pijaną smarkulą wracającą z imprezy, może ćpunką, wariatką, a może bezdomną. Rozłożyła się na wąskim murku przy zejściu do metra. Rozrzuciła szeroko nieopalone nogi, dość szczupłe, a jednocześnie niemowlęco pulchne, jakby je tworzyły tylko kości i sadło. Zmięta spódnica zwisała do ziemi, spod zrolowanej bluzki wylewał się puszysty, biały, wiotki brzuch.

 

Musiała marznąć w porannej mgle. Przystanęłam na chwilę a ona zawiesiła na mnie wzrok i zafalowała jak gęstniejący budyń. Nie była żałosna, raczej malownicza, w tej swojej niechlujnej, wulgarnej bezczelności. Pomyślałam, że sfotografuję smarkulę i opublikuję na blogu. Sięgnęłam po aparat, a ona wydęła usta, jeszcze bardziej zwiotczała i jeszcze szerzej rozchyliła nogi.

 

Ale ja nie mogłam zrobić tego zdjęcia, nie starczyło mi śmiałości, żeby podnieść aparat, ustawić kadr, nacisnąć migawkę. Poczułam się jak pasożyt, który znalazł tłustą larwę, odpowiednią na żer.

 

Zjeżdżając schodami na peron pomyślałam, że rzadko fotografuję ludzi.

 

 

fanaberka : :