Archiwum 27 grudnia 2005


gru 27 2005 Co ma Darwin do pasztetu
Komentarze: 10

Głębia lasu, czy pola, zawsze była uboga, gra o życie toczy się na skraju. Gdy myśliwymi były wilki, dobór naturalny preferował te zające, które wietrząc atak rzucały się ku odkrytym przestrzeniom, zawierzając życie ścięgnom, mięśniom i skokom. W dobie naganiaczy z kołatkami i strzelców z dwururkami, lepiej przystosowanymi stali się wcześniejsi nieudacznicy i straceńcy, których wypaczony instynkt kieruje „pod prąd”, między nogi hałaśliwej, lecz niegroźnej hordy, a później ku niedostępnym, leśnym kryjówkom.

 

Zające uciekające w stronę lasu wystraszyły i rozproszyły szpaler chłopaków z nagonki, zaskoczyły i zdezorientowały myśliwych. W zamieszaniu Ojdana postrzelił Ufnala, śrut utkwił w mózgu, jednej kulki nie udało się wyjąć, wszyscy już wiedzą, ale wciąż o tym mówią: w sklepie, pod mleczarnią, na cmentarzu, w kościele.

 

 

fanaberka : :