Archiwum 14 czerwca 2004


cze 14 2004 poniedziałek
Komentarze: 12

Koło dziesiątej telefon z pracy: wkurzona koleżanka ma dość, ona tego nie zrobi, mam się przyczłapać i tym zająć, jest tak rozgoryczona, że nie przyjdzie na bankiet... A ja jak jakaś głupia: spodnie, bluzka, już chcę lecieć! Dobrze, że mnie z tego pośpiechu zaczęło piec jak diabli, więc przysiadłam i pomyślałam sobie, że przecież ja od kilku lat mam ten problem, borykam się sama, każdy ma to gdzieś, ww koleżanka również, a teraz bierze za mnie kasę, a ja jestem chora, mam zwolnienie, może powinnam położyć się z książką, albo zrobić obiad dla Apolla, bo przed sesją tyra jak osioł i świata bożego nie widzi...

No to skoro nie praca, to sekator i krzaczki – brązowieją iod siuśków niesfornego psa sąsiadów. Dobrze, że Paskuda to suczka i kuca – jak to baba. A tu pies sąsiadów radośnie obsikuje agrest i skacze mi łapami na to miejsce, co mnie boli..

Ja: Przepraszam, pani E., ale piesek znów przyszedł i mi siusia na krzaki.
Pani E.: Ale on jest taki miły i tak panią lubi.

Nie wkurzyło mnie. Jestem trochę jak ten piesek – też czasem kogoś lubię i bywam miła. Baaaardzo! Uwaga na agrest!

fanaberka : :