Archiwum 22 maja 2004


maj 22 2004 nie wiem jaki dać tytuł, przecież nie...
Komentarze: 33

Nie chce mi się jechać. Nie boję się jak za pierwszym razem, już wiem, że to nie takie straszne i że da się żyć bez niektórych narządów wewnętrznych, to raczej jakiś rodzaj tremy...

Na wszelki wypadek to napiszę. I to nie żart.

Kochana Rodzinko, jakby coś poszło nie po mojej myśli, to żądam kremacji. Nie chcę zostać zamknięta w pudle, bez możliwości ucieczki i osaczona przez czterech facetów w czarnych ubraniach i białych rękawiczkach, o sztucznie smutnych twarzach, nieznajomych... a fuj! A facet z urną ma mieć przykazane, żeby miał normalny wyraz twarzy, może być uśmiechnięty, jeśli mu np. akurat kwitnie życie osobiste i żeby mi kurcze nie zajeżdżał jakimś wczorajszym alkoholem, bo to się zdarza w tej branży, ale nie ma prawa zdarzyć się tym razem.A R. niech nawet nie myśli o topieniu smutku w czym popadnie, niech się raczej szybko rozejrzy, bo świat jest pełen fajnych, samotnych kobiet, tylko żeby mi to nie była jakś najgorsza pokraka i zaraza! A wy Dzieci żyjcie po swojemu, ale nigdy po trupach. I to by było na tyle.

Kurcze bym zapomniała: A ty Klemens masz mi się włamać na bloga i w moim imieniu napisać jakąś fajną notkę, tylko nie odwal kaszany, masz się postarać. Chyba, że to faktycznie wyrostek i akurat będziesz zajęty.

Jutro imieniny Iwci a ja z samego rana muszę wsiąść do autobusu. Życzę Ci Iwcia prawdziwej miłości, prawdziwej przyjaźni i żebyś nigdy w życiu nie czuła się opuszczona i samotna.

Wiem, że za tydzień znów tu zajrzę, a za dwa tygodnie nawet z własnego kompa, ale jakoś tak mi chodzą po głowie te procenty...

fanaberka : :
maj 22 2004 R. spał, gdy wróciłam z gór, nie chciałam...
Komentarze: 12

Pięknie!!! Apollo uciekł do Mateły i słusznie.
Wracam i co? Dysk sformatowany, nawet nie ma Worda, nie umiem odebrać poczty, nie pamiętam hasła do gg, aparat nie zainstalowany, Corel... sama nie wiem co jeszcze straciłam.
 
Zobaczyłam Zakopane. To był mój pierwszy raz. Mają tam fajne reklamy, zdarza się, że spod kolorowego tworzywa wystaje kawałek jakiejś hałupy z bali przykrytej stromym dachem.Poraziło mnie otoczenie Teatru Witkacego (byłam tam zakwaterowana na zapleczu). To siedziba TEGO teatru? Na pewno?
Kościoły... żadnych doznań prócz zawrotów głowy od nadmiaru rzeźbionego drewna. Dziwny stary cmentarz, poczerniałe drewno, kamienie, rośliny skalne, wiele znanych nazwisk i niespodzianka: niezwykły, nowy nagrobek tych dwóch ratowników górskich, z przejmującą, przemawiającą do wyobraźni rzeźbą, dającą złudzenie ruchu spadających, rozbijających się o skały ciał...
Góry zaśnieżone, Giewont za oknem jakiś płaski, nierealny, jak ogromna widokówka...
Na szlaku góry prawdziwieją, tuż przed Czarnym Stawem przewodnik zarządza odwrót, za dużo śniegu, złe buty...
Marsz jest jak pradawny taniec: odgłosy tupania, rytmiczne ruchy nóg, rąk i całego ciała wywołują ten szczególny stan  zaniku barier, otwartości na opowieść człowieka, znajomego z imienia, profilu i kilku godzin wędrówki w tę samą stronę...Historia jakich być może wiele, opowiedziana językiem poety: łańcuszek bólu, pragnienie przerwania go, poczucie bezsilności, zawierzenie Opatrzności, odkrycie Wiary... To trzecia w tym roku osoba, od której słyszę, że wierzy.

 

fanaberka : :