Archiwum 26 października 2003


paź 26 2003 Sen
Komentarze: 11

Mój dzisiejszy sen nie daje mi spokoju. Mama była ze mną, chodziłyśmy po ogrodzie, była spokojna i pogodna, ale ja czułam straszne znudzenie i zniecierpliwienie, bo czekałyśmy w nieskończoność na lekarstwo dla niej i już miałam wszystkiego serdecznie dosyć, kiedy ktoś podał jej jakieś tabletki. Mama połknęła je, uśmiechnęła się, powiedziała papa i zadowolona odeszła, a ja poczułam niesamowitą ulgę, że już po wszystkim. I nagle uświadomiłam sobie, że dla Mamy nie jest po wszystkim, że jest bardzo chora i cierpi, a przed nią jest taka daleka podróż z przesiadkami, że zostawiłam ją samą. Szłam za nią, jechałam jakimś autobusem, ale nigdzie jej nie było. Stacja zatłoczona była pociągami, nie mogłam się dowiedzieć, dokąd jadą, aż nagle odkryłam, że wszystkie tory zakończone są ślepo i nie ma ani jednego pociągu, który miałby możliwość odjazdu w jej kierunku. Byłam taka zrozpaczona i bezradna, gdy się obudziłam, Mężuś też usiadł w łóżku…

Rzeczywistość w snach jest pokręcona, nierealna, ale przeżywane uczucia są takie silne i prawdziwe.

Dzisiejszy dzień jest zwyczajny i spokojny, ale ciąży nad nim jakaś tęsknota, jakiś cień…

 

fanaberka : :