maj 24 2008

pisklę


Komentarze: 2

Poczułam uderzenie, jakby ktoś poklepał mnie po ramieniu. Spojrzałam za siebie, potem w niebo, wreszcie w dół. U moich stóp leżało wyrośnięte, opierzone pisklę kosa. Było cicho i spokojnie, a przecież dramat musiał rozegrać się w koronie drzewa przed chwilą - pisklę przebierało nóżkami, ranka na szyi była mokra i świeża, a grudka krwi puchła i wypełniała dziobek.

Kiedy zastygło - zagarnęłam je szpadlem do płytkiego dołka i zakopałam pod dębem. Potem zdjęłam ubranie, wlałam do pralki podwójną porcją płynu i  dwukrotnie umyłam włosy. 

Dzisiaj bez fotki.

pantałyk
27 maja 2008, 00:13
mała śmierć dotyka tak samo jak duża,
zwłaszcza tragiczna czy przedwczesna,
ale trzeba po prostu umyć ręce i włosy
i przekopać ogródek do końca
25 maja 2008, 12:29
I właśnie to jest w naszym świecie straszne... Rozgrywają się dramaty, które dotyczą jednostek. Reszta świata nawet tego nie zauważa. Świat kręci się dalej, jakby nic sie nie stało. "tylko " jedno istnienie, czy "aż" jedno istnienie... ?

Dodaj komentarz