Kijek
Komentarze: 2
Kijek, który podnoszę z dna lasu, jest różdżką. Sypie się z niego srebrny szron. Nie wiem na pewno czy różdżka jest dla mnie. Nie znam zaklęć. Puk, puk - pukam głucho w omszony pień po świerku. Budzi się Chochlik i rzuca we mnie szyszką. Nie chciałabym przez przypadek przywołać Błędnicy i w nieskończoność włóczyć się z nią po grzęzawiskach.
Nie chcę różdżki. Ponadto srebrny pył już opadł i kijek staje się bardziej kosturem. Puk, puk - postukuję kosturem o ścieżkę. I nagle otwiera się przede mną polana borówek. Styczniowe, przejrzałe, przebarwione owoce mają mniej goryczy niż pod koniec lata.
Kijek gdzieś przepadł. Mam wolne ręce. Puk, puk.
Dodaj komentarz