Archiwum 16 września 2007


wrz 16 2007 cofka
Komentarze: 0
 

O świcie pośród trzcin zbierają się wędkarze, otaczają cypel, w skupieniu coś dzielą, o czymś decydują, szeptem, jak spiskowcy. I nagle dostrzegam, że moja rzeka płynie pod prąd brunatnym korytem, niesie kłody, pianę, rybi zapach Wisły, mdły odór kanałów, muł, zniszczenie.

Na brzegu trzmielina, dojrzała i trująca, jak marzenie. Zrywam głóg i jem. Jak kiedyś, na pracach ręcznych. Piekliśmy w szkolnym piecu ciastka z masy solnej, a gdy się okazało, że wyglądają i pachną jak prawdziwe - Mama wysłała mnie do spółdzielni po dwa bochenki chleba. Potem pokroiła je w pajdy i jedliśmy z apetytem, całą klasą, posypując cukrem.

 

trzmielina