Archiwum 20 grudnia 2005


gru 20 2005 notka wybiórcza
Komentarze: 19

Wybiórcza ma jeden cel jawny, jasno określony: zarobienie pieniędzy na sprzedaży towaru, jakim jest informacja. Właściciele gazety mogą mieć również cele ukryte: np. zwiększenie liczby zwolenników lub przeciwników wybranej idei czy grupy społecznej, za czym również może stać jeszcze głębiej ukryty cel, związany choćby z finansami czy władzą. Jak zauważyła Kamytchek sprawy związane z religią są tematem „pewniakiem”, zawsze prowokującym dyskusję i przyciągającym uwagę czytelników.

 

Na pojęcie „religia” nakłada się się kilka spraw. To po pierwsze: Kościół jako instytucja, po drugie: zbiór wartości i norm, do przestrzegania których Kościół nas zobowiązuje, po trzecie: Wiara, że istnieje Bóg, nasz dobry Ojciec, Opiekun i Zbawiciel. Na styku tych trzech obszarów często pojawiają się silne napięcia.

 

Mogę sobie wyobrazić, że ludzi wierzących i przestrzegających przykazania, może razić i ranić brak ich przestrzegania, obserwowany u niektórych przedstawicieli Kościoła – instytucji, która na ich straży stać powinna. Osoby, które z różnych powodów, często niezawinionych, łamią zasady i normy (np. brak ślubu), Kościół siłą ustawia poza swym obrębem, nie pytając o Wiarę, co może być przyczyną spadku pozycji społecznej, silnych frustracji, poczucia winy/krzywdy, agresji. Zwłaszcza wobec podejrzenia, że osoby niewierzące, lecz przestrzegające norm, mogą doskonale funkcjonować w Kościele, czerpiąc profity choćby z aprobaty wspólnoty, czy pozytywnej samooceny.

 

Wiara wcale nie musi chodzić w parze z przestrzeganiem norm etycznych i obyczajowych. Myślę jednak, że Wiara może motywować zarówno do przestrzegania przykazań jak i do akceptacji Kościoła. I odwrotnie: brak Wiary może sprzyjać decyzjom o wkroczeniu na drogę życia niezgodną z przykazaniami, a także nieprzychylnemu stosunkowi do Kościoła. Mocno zmotywowani do obrony Kościoła mogą być ludzie niewierzący, którzy na związku z nim zbudowali własną pozycję społeczną, bądź moralną samoocenę. Krytyka bądź pochwała Kościoła-instytucji może pochodzić ze strony wszystkich grup: wierzących/niewierzących, przestrzegających/nie przestrzegających przykazań. Nie to mnie dziwi, a poziom argumentów, po które się sięga, zwłaszcza wszechobecna generalizacja.

 

A Księża… cóż, są ludźmi takimi jak my wszyscy, ale żyjącymi pod znacznie większą presją społeczną. Nieustannej ocenie podlega nie tylko ich Wiara i Prawość, ale też takie elementy jak witalność, wygląd, zdolności organizatorskie i menedżerskie, talenty aktorskie, czy umiejętności interpersonalne. Po obejrzeniu w TV Księdza Sadkiewicza, którego wspomina Klemens, rozmawialiśmy z R. o jego dużych predyspozycjach: urodzie, głosie, sposobie wypowiadania się. (gdy tymczasem jego baza szpiku, czy parafialna siłownia stały sobie cicho na uboczu). Tacy jesteśmy, powierzchowni. Tymczasem okoliczności, w jakich wchodzimy w bezpośrednie relacje z Księżmi (m.in. lekcje religii, kolęda) bywają stresujące dla obu stron. Niełatwo Księdzu zdać taki egzamin, zwłaszcza, że puszczany jest na szerokie wody bez dostatecznego przygotowania i wsparcia.

 

Nauczyciel, który jest świetnym fachowcem, zajmuje się dziećmi zdolnymi, wymyśla mnóstwo projektów, poświęca uczniom własny czas i energię, ale czasem wydrze się w holu na nieokrzesanych podopiecznych, jest oceniany właśnie za ten krzyk, a jak nie daj Boże któremuś przyłoży – podlega negatywnej weryfikacji bez względu na zasługi, a sprawa długo leży cieniem na opinii szkoły. Podobnie ocenia się przedstawicieli Kościoła. To, co dobre – postrzegane jest jako normalne, to, co złe – jest uwypuklane i w efekcie szkodzi instytucji. A media zajmują się tym, co medialne. Powód? Patrz pierwsze zdanie notki.

 

Dopadło mnie bardzo silne przeziębienie, ale Doktor Iwcia mnie leczy z rewelacyjnym skutkiem :-D. Aby do Świąt.

 

 

fanaberka : :