Archiwum 16 grudnia 2005


gru 16 2005 kury i koguty
Komentarze: 6

Wojtek i Zajec (koledzy Kamy) stali przy ołtarzu obok Humiego (wszyscy są ministrantami). „To twoja dziewczyna” – wskazał Kamę Zajec, ale Humi zainteresował się jej wyrośniętą koleżanką. „Byłem z nią w nocy w łóżku – pochwalił się (jak zwykle) - dzisiaj znów do niej pójdę”.

 

Wojtek myślał, że Humi opowiada o Kamie, a potem naśmiewał się z niej pod kościołem.

 

A kilka dni wcześniej cały kościół naśmiewał się z Wojtka.

 

„Wojtek z Humin ganiali koguta. Humi przychodzi w nocy do Wojtka, robią w łóżku różne rzeczy” – nabijał się Zajec. Zadowolony (jak zwykle) Humi nie zaprzeczał, wszyscy się darli i nabijali, a Kama dosłownie pękała ze śmiechu.

 

W dniu, kiedy Humi pomagał „jakiejś babie” pozbierać z ulicy kury-uciekinierki, Wojtek przez całą drogę ze szkoły miał pretensję do Zajca i innych kolegów o zepsuty trening. Gdy chłopcy się oddalili, Wojtek pomógł Humiemu przy tych kurach, a po południu Humi zaszedł po niego do domu i razem poszli do kościoła.

 

A czemu trening się nie udał i co się wydarzyło kilka dni wcześniej – to oddzielna historia, a właściwie dwie. Pewnie już ich nie opiszę, choćby z powodu zmęczenia materiału.

 

Kolejne dwie godziny spędziłam na rozmowie z uczniami. Chcieli mówić i sądzę, że wiele się wyjaśniło, choć to jeszcze nie koniec.

 

Przyszła mama Kamy z krzykiem, że jestem niesprawiedliwa, karząc tylko Kamę, choć moim zdaniem na razie nie ukarałam nikogo. Została pięć minut, po czym nakrzyczała na mnie, że pozwalam chłopakom grać na zwłokę, że ona nie ma czasu na takie bzdury. Że słucham tych głupot, zamiast raz a dobrze zrobić z tym wszystkim porządek. „Właśnie że pani dobrze z nami rozmawia” - wstawił się za mną Zajec.

 

Nie zawsze wiem, co robię dobrze, a co źle. Czuję się zdana tylko na siebie. Rzadko piszę o szkole na blogu.

 

A jutro Europa.

 

 

fanaberka : :