Archiwum 05 marca 2005


mar 05 2005 prawda czy fałsz?
Komentarze: 11

Spotykamy cichego człowieka, skrzywdzonego przez los, zaniedbywanego przez najbliższych. Sprawia wrażenie samotnego i opuszczonego. To spotkanie budzi naturalne, normalne emocje i uczucia: litości, może współczucia, sympatii, złości na jego opiekunów i na całe to porąbane, niewrażliwe, egoistyczne społeczeństwo. Wchodzimy z nim w kontakt, zaczynamy rozmowę – jest OK. Tylko co dalej? Oooo!. Od tego momentu możemy zacząć się nakręcać, badać go, uczyć, troszczyć o jego samopoczucie… czerpać z jego radości i ożywienia… Czy możemy mieć pewność, że w tym momencie postrzegamy go całościowo, w sensie duchowym i psychologicznym, jako człowieka w określonym wieku, który być może nigdy wcześniej nie wzbudził aż takiego zainteresowania u kogokolwiek? Czy zdajemy sobie sprawę ze wszystkich jego uczuć w momencie, kiedy tak koło niego skaczemy? A jak będzie się czuł, gdy przestaniemy to robić? Obchodzi nas to? Myślimy o tym?

 

A może rachunek zysków i strat jest na naszą korzyść, może więcej dostajemy, niż dajemy?. Takie spotkanie, to wspaniała okazja, żeby pokazać światu i sobie, że jesteśmy inni, wrażliwsi, lepsi, mądrzejsi. To niezły sposób dowartościowania się: wciśnięcie świata w brudną, czarną ramkę i przeciwstawienie mu naszej czystości i bieli. Można to robić, proszę bardzo, ale nie wplątujmy w to i nie wykorzystujmy osób trzecich.

 

Czy to do końca odpowiedzialne? Nie „przytula się” lekkomyślnie ludzi w jakimkolwiek wieku, zwłaszcza tych “po przejściach”, odrzuconych, niekochanych, samotnych. Zwykły gest, słowo, mogą być przez nich odczytane “na wyrost”, jako wyraz uczuć, które nie istnieją, jako obietnica, której nie jesteśmy w stanie, nie chcemy i nie zamierzamy dotrzymać.

 

Kontakty z osobami obcymi, potrzebującymi pomocy wymagają zachowania szczególnej rozwagi, najlepiej popartej doświadczeniem i wiedzą, aby do oswojonego przez lata uczucia samotności nie dołączył dramat osoby porzuconej.

 

 

 

fanaberka : :