Archiwum 30 września 2004


wrz 30 2004 Baba Jaga
Komentarze: 7

W sumie nie wiem, na czym byłam, na ile to było artystyczne, a na ile szokujące swoją odmiennością od wszystkiego, co serwują media. Myślałam, że to będzie jakaś chała, wymyślona tylko po to, żeby lekcje się urwały i żeby przewietrzyć dzieciaki z klas 4-6 w drodze do miasta po drugiej stronie rzeki. Słyszałam jakieś opowieści, że sama wszystkim się zajmuje, wyszukuje muzykę, opracowuje choreografię, że nawet samodzielnie szyje wszystkie te kostiumy... i że dzieciaki lgną do zespołu i nawet nie ma kłopotu z naborem chłopaków...

Nikt się nie roześmiał, choć wyglądała jak Baba Jaga, gdy stanęła pośrodku sceny w teatralnym stroju. A potem wystąpił jej dziecięcy zespół: ok. 50 aktorów w wieku 4-18 lat: półtorej godziny spektaklu “tańca”, szczególnej muzyki, krótkich tekstów, nietypowych kostiumów ...

Greccy bogowie, kapłanki, święty ogień, igrzyska starożytne i współczesne, praca nad wynikiem, medale, radość ze zwycięstwa i znów ciężka praca i znów ogień...

Ruchy aktorów były uporządkowane, ale naturalne, pozbawione wymyślnych póz i gestów. A na scenie, mimo występującego tłumu, zaskakujący spokój i ład. I jakiś szczególny, mocno zaakcetowany szacunek dla młodych ludzi, ich zwyczajności, prostoty...

Przeładowana widownia początkowo zastygła w ciszy, potem ktoś zaczął naśladować tańczących, potem tego kogoś zaczęli naśladować inni... (może zachęceni brakiem reakcji pilnujących nauczycieli). Ostatni taniec był wspólnym dziełem tancerzy i wiwatującej widowni, a potem, na bis, pani Baba Jaga zatańczyła ze “swoim ukochanym zespołem”i “swoją najlepszą publicznością” taniec legendarnego Zorby...

ziemia!... zboże!... niebo!... radość!

fanaberka : :