z samotności?
Komentarze: 15
Sąsiednie łóżko zajmowała 84 letnia pani Genia, jedna z tych pań, co to na obchodzie:
Ordynator: I jak tam pani Geniu, apetyt jest?
P. Genia: Jest, panie doktorze.
Ordynator: Oj, to niedobrze, niedobrze!
Pani Genia codziennie odmawiała cały Różaniec. Rozpoczynała zwyczajnie, cicho, spokojnie, ale w miarę postępu modlitwy zaczynała się rytmicznie kołysać, wybijać rytm kapciem, obracać paciorki w grubych palcach, wywracać oczy tak, że widać było same białka. To trwało bardzo długo, po czym pani Genia kładła się, okrywała kołdrą i zaczynała się rytmicznie kołysać w skrzypiącym łóżku, niczym gigantyczna piłka, aż do zaśnięcia.
Nikt nie przeszkadzał Pani Geni, chociaż moją ciężko chorą koleżankę doprowadzała do rozpaczy, mnie męczyła, a jednocześnie fascynowała… To było jak spektakl, a może raczej rytuał, czy nawet jakiś rodzaj transu…
Rozmawiałam z panią Genią, (zapisałam kilka powiedzonek), słuchałam jej opowieści: nie miała rodziny, zawsze mieszkała sama… Czy to wszystko z samotności?
może z samotności, może jej to ułatwiało modlitwe, może wpadała w trans, nie pytałaś?
Dodaj komentarz