tańcząca z pingwinami (na szkle:-)
Komentarze: 5
Uliczki między naszymi domami oświetlone są przez latarnie. To za ich sprawą las poza zasięgiem światła wydaje się obcy, dziki, niebezpieczny, trochę straszny. Wystarczy zboczyć kilka kroków w stronę wydm, a zmysły się wyostrzają, wraca zwykła szerokość widzenia, instynktowna pewność nieobecności innych ludzi, intuicyjne poczucie bezpieczeństwa.
Najprawdziwsza cisza, tylko mokry śnieg rytmicznie chrzęści pod ciepłymi, wygodnymi butami (kamaszami – obciachusami z supermarketu). Do tego rytmiczne ruchy ramion, pleców, bioder :-). Prymitywny taniec, mój ulubiony :-) Pomaga wyjść z lepkiego stanu jakiejś takiej nieruchawości, paraliżującego: “nic mi się nie chce, nie mam siły, nigdzie nie pójdę”, uzależnienia od obsesyjnych myśli o “tym” i o “nim”, nazwać rzeczy po imieniu, nie zgadzać się na oszustwo.
Żyję jak żyję, czuję co czuję. Dzisiaj. A jutro nowy dzień.
Dodaj komentarz