spotkanie
Komentarze: 5
Pamiętam ją mgliście: dobre stopnie, wycieczki, konkursy, jakaś praca w Kole. Była chyba w ósmej klasie, gdy w modę weszły spodnie gumki, pamiętam, że nosiły je wszystkie dziewczyny. „W tych spodniach dobrze wyglądamy tylko my: pani i ja” - speszyła mnie tekstem w szkolnym korytarzu.
Przyszła do mnie kiedyś, pisałam o tym na blogu.
Spotkaliśmy ją niedawno, chyba pod koniec lata. Na nasz widok odwróciła się na pięcie i czmychnęła za kiosk. Odeszliśmy w przeciwnym kierunku, nie oglądając się za siebie, pospiesznie i w milczeniu.
„Nie chowaj się przede mną”- powiedziałam dzisiaj, gdy próbowała wyminąć nas bez słowa.
„Nie chowaj się przed nami” – niespodziewanie zawtórował mi R.
Patrzyłam, jak ujmuje w ręce moją dłoń i słuchałam przez chwilę, jak coś kłamie o mężu, śpiączce, pracy i dziecku.
„Jeśli nie możesz oddać mi długu, to się umówmy, że to była przysługa. Po starej znajomości” – powiedziałam, kierowana jakimś instynktem, chyba samozachowawczym..
„Zapomnijmy o sprawie, może za jakiś czas…” – niespodziewanie poparł mnie R.
Stała przez chwilę w odległości trzech kroków. „Po starej znajomości, po starej znajomości” – powtarzała.
„Kiedyś się odwdzięczę, przekona się pani”. Przycisnęła ręce do piersi i odeszła szybko w noc, kanciasta pod ekskluzywnym, obwisłym ubraniem, na długich, pajęczych nogach anorektyczki.
Mam odmienne zdanie w sprawie odpuszczania.
Unia jest fajna i nieźle się w niej żyje, sama zobaczysz.....
Dodaj komentarz