sie 26 2006

sobota


Komentarze: 6

Pisałam tu o wypadku R. Wszystko zakończyło się szczęśliwie, tymczasem sąsiad z dzielnicy, który spadł z balkonu podczas wykonywania podobnych prac – nie żyje. Już po pogrzebie.

 

Listonosz znowu ominął nasz dom.

Czekam na małą, ale ważną książkę. Wstydzę się ponaglać kolejny raz.

 

Frontowa ściana już pokryta styropianem. Apollo kładzie siatkę i klej. Robal obija drugi szczyt listwami. Mateła śpi.

 

Przeczytałam dwa niezłe wiersze – oba o tęsknocie za nieokreślonym. Zajrzałam do bloga. Gotuję zupę kalafiorową.

 

fanaberka : :
30 sierpnia 2006, 10:51
:-)
30 sierpnia 2006, 03:55
nie lubie kalafiora... muszki w nim siedza...
zbit fg2002
28 sierpnia 2006, 20:13
ciekawe...
Stefen
28 sierpnia 2006, 15:13
Blumenkohlsuppe, mniam,mniam
26 sierpnia 2006, 18:28
W ubiegły czwartek chyba, wyjęłam ze skrzynki kilka listów. Zdziwiłam się, że moja uczelnia zaprasza mnie na bal absolwentów, tym bardziej, że zabawa zaplanowana na 30-tego czerwca. Rachunek za telefon też zaległy... przyjrzałam się datom na stemplach. Jedne list z lutego, drugi z kwietna, inny maja, jeszcze z lipca. Remanenty jakieś na tej poczcie, czy jak?
Niektóre listy dochodziły o czasie. Tym bardziej nie rozumiem.

Jak ważna, to ponaglaj.
b-m
26 sierpnia 2006, 14:22
A ja na poczte naskarzylam. Pisemnie. Odpisali, przeprosili...
A ta ksiazka, to co to takiego? Czy male moze byc wazne? Raczej piekne...
A te wiersz? Czyje? Moze je tu nam dasz?
A ta zupa? Co jezcze poza kalafiorem dodalas?
Jakas wnikliwa i konkretna sie przy tym dezczu zrobilam...

Dodaj komentarz