pod wpływem
Komentarze: 36
Mam co do gara włożyć, nie obchodzą mnie afery klasy politycznej, bo do niej nie należę, ale panów w czarnych sukniach traktuję poważnie, a dylematy bycia członkiem ich drużyny uważam za jedne z kluczowych.
Owszem, nie ma obowiązku przynależności do Kościoła. Jeśli osoba z zewnątrz i podejmuje decyzję o wstąpieniu – jest to całkowicie dobrowolne i powiązane z przyjęciem i przestrzeganiem obowiązujących zasad. Jeśli nie zgadza się z nimi – nie wstępuje, czysta sprawa, koniec kropka.
Jeśli jednak ktoś wzrasta w bliskim związku z Kościołem, a w trakcie dorastania zacznie się u niego rozwijać głębokie, wewnętrzne poczucie niesłuszności pewnych zasad, staną się one sprzeczne z jego intuicyjnym przeczuciem sumienia, a czasem sprzeczne ze sobą nawzajem, zaczyna się dramat. Przestrzegając reguł uważanych za niesłuszne postępując wbrew sobie, żyje się w kłamstwie, zamiast pożądanego wzrastania duchowego pojawia się jego upadek. Za złamanie zasad płaci się mniej lub bardziej brutalnym wykluczeniem, które zawsze jest bolesne, nie każdy chce i może ponosić takie koszty. I nie chodzi mi tu o zbawienie, intuicja moralna szepce, że dostąpią go wszyscy dobrzy ludzie. Chodzi o zaspokojenie elementarnych potrzeb przynależności, więzi, akceptacji, oparcia na czymś trwałym i niepodważalnym, dającym poczucie bezpieczeństwa.
Chodzą mi po głowie historie biblijne: odrzucenie seksu pozamałżeńskiego przy akceptacji przedmiotowego, często okrutnego traktowania żony i dzieci… Czy to moje sumienie jest wypaczone? A może to ojcowie Kościoła, z autorami Katechizmu włącznie, mylą się w interpretacji zasad, jakie otrzymaliśmy w wyniku Objawienia. A może ideolodzy, kaznodzieje, kapłani, publicyści, naginają je do swoich potrzeb, traktując instrumentalnie adresatów, może niesłusznie katolicyzm utożsamiam z przyzwoitością?
Coś mi tam jeszcze chodzi po głowie, ale późno się zrobiło. Do łóżka Fanaberko biegiem marsz!!
prawda nr 2 nocą ludzie śpią
prawda nr 3 niektorzy nie mogą zasnąć
prawda nr 4 dzisiaj na obiad rosół
prawda nr 5 i ryba z warzywami
prawda nr 6 i lody na deser
prawda nr 7 życie jest piękne
prawda nr 8 życie jest meczarnią
prawda nr 9 klemens ma rację
prawda nr 10 klemens nie ma racji
prawda nr 11 nie chce mi sie kontynuować wątku
\"co to jest naprzeciw wieczności\" - mawiał mój najmłodszy brat kiedy bagatelizował problemy podnoszone przez mamę. kwestia postrzegania świata.
ostatnio w \"national geographic\" wyczytałam, że cztery miliardy lat temu doba na ziemi miała tylko 10 godzin! jak się ma do takiej perspektywy kilkadziesiat ludzkich pokoleń żyjących swoją bajką? jak długo i dla jak wielu ludzi ta bajka będzie wyrocznią życiową? zaskorupienie w dwudziestu wiekach historii nie jest jeszcze najgorsze o ile tej skorupki nie wciska sie tym, którzy się w niej niezbyt dobrze czują.
Najwiecej nieporozumien w zwiazku z \"Kosciolem\" mamy chyba za przyczyna roznego postrzegania \"calosci\" ?
Po przeczytaniu \"Pamiec i tozsamosc\" K. Wojtyly zrozumialam jeszcze bardziej , ze mamy tendencje postrzegania swiata jedynie na wymiar naszego krotkiego zycia . Dlatego moze symbolika w przekazie chrzescijanskim wydaje sie czesto kolidowac w porownaniu , czy probie dostosowania jej do tego krotkiego fragmentu wiecznosci ? Ona ma swoja bardzo obszerna wymowe ?
Moze tez i dlatego artykul ks. Oko , dzisiaj mnie niebardzo zbulwersowal , bo ma on swoje znaczenie w kontekscie wiecznosci ?
Nie wiem , ja sobie tylko tak rozwazam ?
Pzdr.
:-))))))))
Nie za katolicyzm niektórzy dostają cięgi. Archeona napisała, za co.
A swoją drogą, dawno temu usłyszałam zdanie mądrego człowieka, który mówił, ze wiara to jedno, a religia to zupełnie co innego. I coś w tym jest, jeśli zważyć, że wiara budzi wartości a religia reguluje zasady. A zasady, przecież wiadomo, nie zawsze są proporcjonalne do nawet najświętrzego zycia.
siedem lat żyłam z takimi przekonaniami, niedawno byłam u spowiedzi, bo miałam być matką chrzestna, ale nie przestałam sie nad tym zastanawiac...
Dodaj komentarz