po śniadaniu
Komentarze: 1
Siedzieliśmy przy stole, lilie pachniały w wazonie. Złota mucha topiła się w resztkach sałatki, przeznaczonych dla Paskudy. Mężczyźni wznosili oczy w niebo, wyciągali dłonie, kładli je sobie na sercu, modulowali głos. Ja rapowałam.
Czytaliśmy na zmianę: Mateła – Szymborską, Apollo – Ewę Lipską, a ja – Rycha Peję. Robal milczał, patrzył na nas.
Wszyscy dorośli. Tylko ja mam wakacje.
Dodaj komentarz