jubileusz
Komentarze: 10
Napisałam ten tekst w komentach na znajomym blogu :-), ale sporo tego wyszło, więc mu pożałowałam i przekleiłam do siebie.
Głośno się zrobiło o Radiu Maryja. Wywiad w Dużym Formacie ujawnił pewne cechy totalitaryzmu ideologicznego organizacji Ojca Ryzyka, jak ograniczenie dopływu informacji z zewnątrz (bo to szkodzi rozwojowi duchowemu), sieć dobrowolnych konfidentów (którym grupa staje się wdzięczna).
Zdarzyło mi się na blogu obsmarować Świętą Radiostację. Byłam świadkiem manipulacji przy wprowadzaniu Radia do niewielkiej, wiejskiej społeczności.
Na początku był stres, psychiczna konieczność wydania dużej sumy na zakup radia do odbioru Radia. Potem przypływ euforii, radość z „miłości” i opieki Ojca. Potem prosty, klarowny obraz rzeczywistości, jasne określenie kto swój (słuchacze Radia), a kto wróg (np. niegospodarny miejscowy proboszcz), proste rozwiązania problemów (wystarczy zapłacić), kontrola informacji (zablokowane pokrętło).
To bardzo przykre widzieć, jak autentyczne, duchowe poszukiwania tych prostych, ale mądrych ludzi są ekonomicznie eksploatowane, jak punkt ciężkości stopniowo przesuwa się od kultu Idei do kultu Ojca, jakiej biegłości nabierają oni w posługiwaniu się sloganami, zastępującymi własne myślenie i jak trudno jest z nimi rozmawiać.
Obserwuję np. pomieszanie porządków (religijnego z ekonomicznym) – comiesięczne wpłacanie pewnych sum jest warunkiem Zbawienia własnego i zmarłych krewnych. Następuje pomieszanie sfer (np. intymnej z publiczną) – klienci Ojca czują się jego przyjaciółmi, a wrogów Radiostacji uważają za własnych nieprzyjaciół. Zabiegają o jego łaski, nie wyobrażają sobie odejścia z grupy słuchaczy, panicznie boją się odrzucenia, jakby to groziło co najmniej śmiercią duszy.
Słyszałam jak po publikacji w DF dziennikarz wolnego radia bez trudu zapędził Ojca Ryzyka w kozi róg, a za chwilę zadzwonił oburzony słuchacz, i długo przemawiał drżącym ze wzruszenia głosem.
Trudno jest nie ulec manipulacji, nie wpaść w pułapkę, gdy jednocześnie naruszona jest i wolność i prawda.
Ludzie z najbliższej mojej rodziny kochają Ojca Dyrektora, a ja kocham ich, choć za ojcem nie przepadam. Nie łączę tych spraw, to chyba zdrowe.
Niech mnie licho , mój własny osobisty Mąż ściskał rękę Ojca Dyrektora na samym początku jego drogi, na początku tak oszałamiającej kariery…to się nazywa mieć znajomości;-)
Ja tak tylko, przestrzen zaśmiecam...
Widać tutaj jak ślepi potrafią być ludzie omamieni fałszywą przyjaźnią i troską.
Przyjacielem Ojca Rydzyka jesteś tylko do czasu kiedy robisz i mówisz to czego on oczekuje, kiedy wyrażasz odmienne zdanie, O. Rydzyk i jego przyjaciele starają się zetrzeć cię z powierzchni ziemi. ;)
dawaj następną parę :-))))
PS. Akurat skarpetki przeprałem, powaga :)
Żona, z reguły unikająca prac domowych (:-) niespodziewanie prosi męża:
-kochanie, wyjmij balię, może zrobię ci jakąś przepierkę... (tu znaczące uniesienie brwi)
Mąż:
- dziękuję, kochanie, ale jużem se w ręku przechechłał.
Nie obchodzi mnie całokształt, raczej wyrwane z kontekstu zdania, ale dobra, zmieniam linka
:-))))
Dodaj komentarz