czysty przypadek
Komentarze: 7
Jest ciepło. Tak ciepło, że muchy buczą w trawie pośród gnijących liści a młode bazie zakwitają lekkomyślnie tuż obok przejrzałych głogów. Mężczyzna, który zimą przemierza rzekę na biegówkach – maszeruje rytmicznie ścieżką, odpychając się kijkami. Nosi bardzo ciemne, narciarskie okulary i nie zdejmuje ich nawet w obliczu spektaklu, jaki na powierzchni Wisły odgrywa zachodzące słońce.
Moja ciekawość jest bez wzajemności i jestem tu tylko intruzem.
„Wytropię was wszystkie” – obiecuję, ale one nawet nie wiedzą, że nazywam je bobrami a na moje pogróżki odpowiadają lekceważącym milczeniem. Chodzę po cienkiej skórce oddzielającej moją jasną przestrzeń od ich tajemnych podziemi.
To czysty przypadek, że stoję dokładnie w tym miejscu, tego dnia, pod bezchmurnym niebem, w tej krótkiej chwili, kiedy słońce wpada wprost do odległego o kilka metrów wejścia, przemierza podziemny korytarz, a z mrocznej szczeliny w ziemi bucha pomarańczowe światło. Spektakl trwa kilkanaście sekund, ledwie zdążam uruchomić aparat.
Bobrowe siedliska są gliniaste, udeptane, uklepane ogonami, mokre i śliskie, zasypane wiórami i wikliną. Wnętrze nory - czyste, suche i przytulne, delikatnie pachnie bobrami.
Tutaj jest zdjęcie podwodnego wejścia do nory.
A tutaj wyjście awaryjne, a może kanał wentylacyjny, a kto je tam wie :-)
szczytem nonszalancji jest żeremie na plaży. niedługo zaczną popalać papierosy, pić piwko i smażyć się pomiędzy letnikami. wiórki.
ale mają ładne oczki to im trzeba przyznać.
aha. a z jednej mojej klasówki \"bóbr ma płaski ogon, który mu służy do zamordowania ofiary\" - hurrra!! i jak tu nie kochać dzieci i bobrów? :)
Dodaj komentarz