sty 05 2006

postmodernizm vs ekspostfeminizm, czyli orgie.pl...


Komentarze: 5

przedostatni dzień roku

 

czasami myślę jakby to było
gdybyśmy się kiedyś spotkali
w długim korytarzu albo wprost
na kazimierzu zahaczając o singera
z tym ciemnym pokojem bez okien

najczęściej jednak widzę z góry
majaczące ćmy miasto
pełznące wzdłuż i wszerz
połyskujące gadzią skórą zakole wisły

gdybyś stała na drugim brzegu twojej rzeki
- gdzie spotkałaś jesienią nieznajomego mężczyznę -
i mówiła coś
to mimo płaszczyzny zamarzniętej na całej szerokości
głos utonąłby w połowie

czy potrafilibyśmy odnaleźć słowa
- bez znaczenia jak cisza z mowy

gdy siedzisz w oknie patrząc na śnieg
i nawet biała sowa gubi się w tym krajobrazie
a fioletowa koperta zmierzchu którą dziś dostałaś
powoli oswaja się z mrokiem

z zamkniętymi oczami
bezcieleśnie
w przedostatni dzień roku



Roman Bezet (2006-01-01 16:24:06)

 

************************************************************

(tu przypis dla czytelników ponowoczesnych, tzw. internautów: koperta zawiera w środku kartkę(ki) papieru zapisane literami, czyli tzw. normalny /snail?/ list).

 

Wracając do „ciemnego” – niejaki Singer, krawiec ręczny, udał się był pewnego razu do wychodka. Pech chciał, że za dłuższą potrzebą, gdy wtem zgasło światło. W tym momencie mąż ów doznał olśnienia i stwierdził, że – pomimo dziennej pory – nic nie może zaradzić ciemnicy, gdyż w pomieszczeniu brak okien. Raz pobudzona myśl owego domorosłego filozofa, jakich wielu było, jest i będzie (?), pozwoliła mu odkryć zależność liczby okien od stopnia intymności funkcji pomieszczenia: sypialnia – jedno, kuchnia – dwa, salon – trzy do czterech, pracownia krawiecka – skolko ugodno! Posługując się metodą paradoksu Singer wkrótce odkrył wiele ciekawych praw, z których najważniejsze (dla naszej opowieści) brzmiało: wiele igieł – mała praca, jedna igła – duża praca. Stąd już pozostał tylko krok do stworzenia maszyny do szycia, nazywanej potocznie „Singer”.

 

(…)

„Zamknięcie oczu” dopełnia i kończy kwestię. Nie ma już niczego. Niewidzialna (choć słyszalna!) potencja „myśli” staje się bezcielesna. Triumfuje coś, czego nie ma. Jeszcze raz okazuje się, że niezbadana jest potęga eteru.

Skromny  niekomercyjny nadawca udowadnia jeszcze raz swoją moc. Pobudza „myśl”, a gdy ta przypadkiem zbłądzi, ustanawia boskie prawa tu - na Ziemi. Zaiste wielka jest siła perswazji "bezcielesnego"! (…)

 


Dnia: 2006-01-03 08:01:43, napisał: Roman Bezet

 

 

 

To przerażająca wizja: nasza naga psychika w konfrontacji z fantomem, nie istniejącym zlepkiem wirtualnych symboli i naszej wyobraźni. Chyba tak się dzieje w kontaktach ze światem medialnym (łatwo i przyjemnie jest zostać fanem Janosika czy Dody-Elektrody). Ja jednak, (jako istota o żeńskim nicku, chociaż w necie nigdy nic nie wiadomo:-) przeczuwam, że w pewnych obszarach wirtualnego kosmosu absolutna bezcielesność nie istnieje. Owszem, słowa – symbole powodują wyjście poza ciało fizyczne, niby mogą istnieć niezależnie od materii, ale to wolność pozorna. W przestrzeni wirtualnej, gdzie istnieją tylko słowa, pojawia się jakaś nowa „cielesność”, czasem bardzo wrażliwa, wikłająca się łatwo w sieć zależności psychicznych od innych funkcjonujących tam, „cielesnych” bytów. Te czynności psychiczne, uczucia, myśli, nie wieszają się same na portalach, rodzą się w naszych mózgach, pod wpływem słów złożonych w innych żywych, cielesnych mózgach.
Ludzie zawsze pisali do siebie wiersze, listy, spotykając się tylko w wyobraźni. Wyobrażone JA spotykało się z wyobrażonym ON/ONA, często bez możliwości fizycznego kontaktu, spełnienia. Teraz piszą maile, blogi, posty na listach dyskusyjnych, jako żywe, myślące, czujące osoby, często bez dbałości o anonimowość. Nie widzę wielkiej różnicy. Ciała też mogą kłamać, np.udawany orgazm! – (orgazm jakoś mi się skojarzył z singerowskim wychodkiem:-D, pewnie za przyczyną hiperintymnej ciemności), a uczucia, myśli o cielesnych korzeniach (:-) zwodzić na manowce.

Zwiedziona na manowce
Fan.
;-)


Dnia: Wczoraj 20:17:18, napisał(a): Fanaberka

 

 *****************************************************************

Qrcze,
w najśmielszych nie przypuszczałem, że tu, w warsztacie, będzie kiedyś taka jazda bez trzymanki ;))

 


Dzisiaj 00:04:23, napisał(a): Roman Bezet

fanaberka : :
andy
08 stycznia 2006, 14:14
Przepraszam, którędy na Grunwald?
06 stycznia 2006, 17:45
Widzę ,że \"pamiętniki pensjonarki\"są czytane i \"pobudzają myśl\":))))))
bezet
05 stycznia 2006, 19:51
...to kwestia \'wypicia\', sądzę, chyba się z nim spotkam w Singerze i po jednym - zobaczymy ;)))
Fanaberka do Bezeta
05 stycznia 2006, 18:14
ale Sojan jest nie do pobicia :-DDDDD
bezet
05 stycznia 2006, 16:57
Zgoda, Fan, co do punktu wyjścia. Na szczęście jeszcze chyba jesteśmy w stanie odróżnić (odkryć, zdemaskować) automaty, które produkują w \'sieci\' różne posty, maile itp ;) Jak na razie nic więc nie zastąpi tej niedoskonałej, pogmatwanej w sobie istoty, która osiągnęła tak niebywałą perfekcję w produkcji... słów. Tylko, że wbrew prawom starych dialektyków, którzy śnili raj na ziemi, ilość nie chce przechodzić w jakość, przynajmniej w skali mikro - jednostkowej, pokoleniowej czy też do objęcia historycznie przez wspomnienie dziadka przekazane wnukowi.
Ludzie rozmawiali, potem pisali - teraz rozmawiają pisząc, w dodatku to pismo jest w zasadzie niematerialne, czyli chwilowe, migotliwe. Sa listy (raczej: maile ;), sa głosy (posty), są blogi (czy to odpowiada niegdysiejszemu pamiętnikowi? pensjonarki ;).
Specjalnie wyłączam wiersze, bo w nich, jak zawsze, jak zwykle, dochodzi do głosu zasada \'efektu\'. Są pisane po coś, jako komunikat, ale też w odpowiedni

Dodaj komentarz