cze 23 2007

po śniadaniu


Komentarze: 1

Siedzieliśmy przy stole, lilie pachniały w wazonie. Złota mucha topiła się w resztkach sałatki, przeznaczonych dla Paskudy. Mężczyźni wznosili oczy w niebo, wyciągali dłonie, kładli je sobie na sercu, modulowali głos. Ja rapowałam.

 

Czytaliśmy na zmianę: Mateła – Szymborską, Apollo – Ewę Lipską, a ja – Rycha Peję. Robal milczał, patrzył na nas.

 

Wszyscy dorośli. Tylko ja mam wakacje.

 

 

fanaberka : :
wusz
25 czerwca 2007, 20:24
no właśnie. czekam na Ciebie na warmii :))

Dodaj komentarz