lip 15 2005

notka sponsorowana przez straszliwy upał...


Komentarze: 15

Na wsi nie ma już innych tematów, jak klęska suszy. Spełniła się zła wróżba: owies, na którym sfotografowałam w maju zjawisko Brockenu zżółkł i wysechł nie wytwarzając ziarna. Tylko żyto obrodziło i szybko dojrzewa do zbioru. Jak kiedyś, dawno temu, w erze przedkombajnowej, gdy przez całe lato Tata kosił zboże kosą, a my z Siostrą pracowałyśmy przy produkcji snopków, kucek i stogów.

:-) 

To była prawdziwa, ciężka, wyczerpująca praca, ale ja i tak zawsze znalazłam czas i siły, by powłóczyć się w upalne południe, wyschniętymi miedzami, świadoma wypełniającej mnie wilgoci, ze skórą podrażnioną słońcem i wiatrem, z głową pełną marzeń o złotowłosym chłopaku, spotkanym przypadkiem za zasłoną z kłosów i szorstkich, pachnących, szumiących łodyg. Bylibyśmy wiotcy, złociści i pachnący zbożem, a to, co by się zdarzyło między nami byłoby pszeniczne, upalne, świetliste i zwiewne.

:-)

Kilka lat później spotkałam tego chłopaka: wyskoczył z tramwaju na Grójeckiej i - tknięty nagłym odruchem - nieznajomej dziewczynie na przystanku wyjął z włosów puch z topoli, a potem powiedział, żeby nie płakała. Mimo upływu lat chudych i tłustych nadal nosi długie, jasne włosy, jak na Zbożowego Elfa przystało. Mógłby czasami wciągnąć brzuch!

:-)))))))))

fanaberka : :
andy
21 lipca 2005, 23:04
Kopciuszek, nie podrywaj Fanaberki! :))
19 lipca 2005, 14:17
:-)))))))))))))))))
19 lipca 2005, 12:06
Fanaberka jest jedna, niepowtarzalna, a nie żadna grupa, a uwodzić może sama
andy
19 lipca 2005, 10:28
tere fere! Fanaberka nie istnieje, to feministyczna grupa kobiet tu pisuje notki kobieco-przyrodniczo-rodzinno-fotograficzne i nas wszystkich tu uwodzi wespół zespół (by żądz moc móc zmóc)...
18 lipca 2005, 16:32
A ja chyba widziałam Fanaberkę na własne oczęta! Nie jestem pewna, ale normalnie... albo to byłaś Ty, albo po ziemi chodzi Twoja siostra bliźniaczka :)
Bogda
18 lipca 2005, 12:48
No coz , czas rzezbi ;))
... takie odswiezajace te wsponienia :)
podreczny
17 lipca 2005, 20:44
polna droga w sierpniu, wlokę sie noga za nogą z plecakiem i jakąś siatą. Warkot motoru za plecami. Zwalnia, zatrzymuje się. Młody byczek ze wsi do której ide proponuje, że podwiezie.

A potem to tylko wizg kręconych zapachów jego potu, siana i szutrowego pyłu.

Pięć kolometrów - moze to było 6 lub 8 minut jazdy.

Nadal mieszka w tej wsi, zoztył się i zparszywiał.
I ja też.
Mówimy sobie dzień dobry w sklepie i pewnie on nic nie pamieta. A ja pewnie przy każdym spotkaniu przypominam to sobie coraz ładniej.

kotoju
16 lipca 2005, 20:32
jakie ładne! :)
Stefen
16 lipca 2005, 09:17
znam
kri
15 lipca 2005, 22:59
ach te młodzieńcze marzenia! mój miał być obowiazkowo brunetem i obowiązkowo przypadkowo spotkanym. najlepiej żeby spytał mnie o drogę :-).
no brunet się trafił, ale to on był raczej moim przewodnikiem przez lat... ho ho ho:))
iwcia_iwon
15 lipca 2005, 20:53
a jakie dzisiaj żarło dobre zrobił mmmm
andy
15 lipca 2005, 16:59
Taka dobra notka by była gdyby nie zepsuło jej ostatnie zdanie :)))
babcia-malgosia
15 lipca 2005, 15:58
Wiazalam snopki, a jakze, plotlam warkocze do ich przepasania i jak ustawialismy je w snopy, to powtarzalismy sobie, zeby sie nie pomylic - knuwie do gory. A po zniwach byl lenkup (chyba tak to sie nazywalo) - zarcie i popijawa. I tam gospodarz mowil co czas pewien: niech panstwo konsumuje wyroby. Mial prawo tak mowic, byl masarzem i wszystkie wedliny byly robione przez niego.
kobieta zamężna
15 lipca 2005, 08:37
przypomniałaś mi dzieciństwo i erę przedkombajnową u dziadków na wsi... jak świat wtedy pachniał...
15 lipca 2005, 01:20
Hmmm :-) Bardzo ciepła i nastrojowa ta notka. Miłe zakończenie wieczoru - przeczytać coś takiego. Dobranoc :-)

Dodaj komentarz