lut 09 2005

nic się nie działo, notka w oczekiwaniu...


Komentarze: 4

Piękna zima, roziskrzona i biała, kusząca światłem i ciepłem prześwietlonej niskim słońcem szyby, ale niedostępna: praca, chłód.

Przez odsłonięte okno widzę czarne niebo i nieliczne gwiazdy.

W moim dzisiejszym śnie szłam z Mamą przez ciemną łąkę, w stronę zamglonej sadzawki. Na niebie dostrzegłam niespodziewaną aktywność: rozświetlone osiedla, cumujące pojazdy, rozładunek towarów, krzątaninę, pośpiech, a wszystko to w idealnej ciszy, niepokojącej, wrogiej, obcej, nieziemskiej, strasznej. Jeden z tych snów, które odrywają mnie od poduszki i wgniatają w ramiona R., a potem cały dzień wloką się za plecami, aż się zmęczą i zgubią, i przepadną, i dobrze im tak.

Wyjątkowo dużo ptaków kręciło się koło karmnika R.

 

fanaberka : :
10 lutego 2005, 16:52
O właśnie... najważniejsze, że są takie ramiona...:) Bo najgorzej jest w nocy, po takim śnie, budzić się samotnie:)
10 lutego 2005, 11:46
niektóre sny niestety męczą się i gubią zbyt wcześnie
10 lutego 2005, 00:24
ech chcialoby sie miec wylacznosc na piekne sny...
kindziorek
10 lutego 2005, 00:00
...dobrze mieć ramiona, w które można się wgnieść ;)

Dodaj komentarz