lis 06 2005

czas grypy


Komentarze: 9

Nie wiem, na co jeszcze czatują mrówkolwy, skoro mrówki już zeszły w głąb bezpiecznych kopców, a inne ofiary skostniały w zagłębieniach i szczelinach ziemi, w nadziei na wiatr, kupkę liści i ciepło gnijącego białka, pozwalające przetrwać czas mrozu, bezruchu i braku odżywiania.

 

 

Wrony, gawrony, kawki i sójki trzymają się razem w wielogatunkowych stadach, na razie licznych, ale skazanych na skurczenie wraz z chłodem i ubytkiem drobnych zwierząt wśród liści, i żołędzi pod dębami.

Nie widujemy synogarlic, ale dziś pod orzechem znalazłam oderwane, nienaruszone, opierzone skrzydło.

 

„Może powinienem przestać je karmić.” – powiedział R.

 

fanaberka : :
Wll
25 listopada 2005, 18:04
hejka
zielony
09 listopada 2005, 18:55
Wyszedł Ci prawie wiersz ;))))
W każdym razie - całe mnóstwo poezji.
pzdr. b
09 listopada 2005, 13:33
Jak przeczytalam komentarz Martyni, to jakbym swoje mysli czytala.... Buziaki!
kri
08 listopada 2005, 07:56
no to jak inne ofiary skostnialy w szczelinach to mrówkolwy mają gotowe kanapki.
ależ karmić, karmić jeśli głodne. postanowiłam podzielić się z nimi winogronami które pozostawiła mi siostra do zerwania.:))
mada
07 listopada 2005, 18:56
powaliło mnie to \"ciepło gnijącego białka\" - zważywszy,ze Skaldowie śpiewali kiedyś \"życie jest formą istnienia białka\" ...
07 listopada 2005, 12:01
To skrzydło, to chyba moje... Czuję ból...
06 listopada 2005, 22:31
to skrzydło oderwane , nienaruszone jak myślisz dlaczego?
andy
06 listopada 2005, 22:19
Karmic, karmić! Jak powziąłem myśl o niekarmieniu gołębi to jakiś umarł sobie wciśnięty w kąt na balkonie, zaglądał martwym okiem przez szybę drzwi do środka, wyniosłem nieszczęsnika...
06 listopada 2005, 22:06
...jak czytam czasem o tym cudach i dziwach przyrody, to tak jakbyś do mnie po chińsku mówiła;).... ja humanistka z krwi i kości tylko wierzchnie piękno tego świata umiałam dostrzec, takie oczywiste dla wszystkich śmiertelników....

Dodaj komentarz