Kategoria

Fanaberia, strona 4


paź 10 2007 Różowa Fanaberka
Komentarze: 4
Pomyślałam, że może już nikt nie odwiedza tego bloga, więc zajrzałam do statystyk. I wszystko jasne.
  

  Wywołania      Wyszukiwany ciąg znaków

----------------  ---------------------- 19         34.01%  Fanaberka
7         12.50%  sekx
3          5.36%  fajne cizie
3          5.36%  wilgotna cipka
2          3.57%  fanaberka bloguje
2          3.57%  sexy cipki
2          3.57%  sexy czterdziestki
1          1.79%  chirico
1          1.79%  cipa rysunek
1          1.79%  czarne cizie
1          1.79%  drzewa nad rzek%c4%85
1          1.79%  mature nylons young boy
1          1.79%  older porn
1          1.79%  opowiadania erotyczne matka i syn
1          1.79%  opowiadanie erotyczne na wsi
1          1.79%  pizda
1          1.79%  podgladanie z ukrycia seks
1          1.79%  pornus
1          1.79%  pyton
1          1.79%  ruchane w okresie
1          1.79%  ruchać ciocię
1          1.79%  sex po francuzku
1          1.79%  srom o srom
1          1.79%  straszyk
1          1.79%  www.ruchanie w pracy pl

 

fanaberka : :
paź 04 2007 notka
Komentarze: 2

Boli mnie ucho, lekko, da się wytrzymać. Znalazłam termometr, który nam został po chorobie Paskudy. Chyba za dokładnie umyłam go pod kranem, bo piszczy, ale nie wyświetla i już się nie dowiem, czy to gorączka tak mnie zwaliła z nóg, czy jesień.

 Byłam w altanie i patrzyłam na czarne winogrona. Mały satelita sunął po orbicie i mrugał jasno i zwyczajnie, jak gwiazda. Pies sąsiada bębnił łańcuchem w drewnianą podłogę wybiegu. Powietrze pachniało dymem i zimną mgłą.

- Ziąb - mawiał Dziadek, rzucał czapkę na szafkę i roześmiany siadał na zamietce.

W ciemnych oknach czaiły się postacie ze snów. Jeszcze nie wiedziałam, że mam przed sobą  przyszłość i przeszłość. Jedno życie.

fanaberka : :
wrz 25 2007 czaple
Komentarze: 0
 

Rzeka płynie spokojnie w swoją zwykłą stronę. Można by pomyśleć, że potop nigdy się nie zdarzył, ale przecież coś wyrzeźbiło rowy w dnie i mielizny, coś wyrwało z nurtu powalone drzewa.

 

ujście Świdra

 

Dwie czaple siwe krzyczały chrapliwie i kołowały nad rozmiękłą plażą. Weszłam do chłodnej wody i nagle zobaczyłam Ptaśka. Był czaplą białą. Stąpał po znajomej płyciźnie, między ujściem a wyspą, odgrodzony ode mnie wirem i głębią nie do przejścia.

fanaberka : :
wrz 19 2007 implant
Komentarze: 2
 

Na wysokości oczu i na wyciągnięcie dłoni siedziała duża, brązowa sowa. Patrzyła na mnie z uwagą. Słońce zachodziło i całe wieczorne piękno łęgu, jego cisza i majestat, spływały z jesiennych drzew i gromadziły się w jej posągowym ciele. Płynęła potem bezszelestnie, jakby w rytmie powolnego tańca i jakby przyciągana przez drugą, ciemniejszą stronę drogi.

Klucz ptaków leciał cicho nad rzeką: Silni, zorganizowani przywódcy na czele - za nimi zmęczony, roztrzepany ogon.

Wisła u ujścia Świdra 

Odkryłam, że noszę implant - krokomierz wszczepiony przez Robala do rękawa mojej kurtki. Liczy kroki i inne posuwiste ruchy. Dzisiejszy wieczorny wynik - 6837 (kroków ofkoz)

:-DDD

 

fanaberka : : sowa  
wrz 17 2007 ze snu
Komentarze: 0
 

Nagle spadam i niemal równocześnie budzę się ze wstrząsem pod wilgotnym śpiworem. Najjaśniejsze światło sunie w ciszy po niebie. Zawróć - myślę - a ono zawraca i posłusznie, równo opada na Okęcie. Książka zsuwa się w trawę, zatrzaskując zabazgrany ołówkiem margines. Teraz Ty się budzisz. Otwórz.

 

sie 28 2007 W mieście to jest życie klawe
Komentarze: 4
 

A Popielatka mnie ugościła, nie mogę powiedzieć, że nie...

 

łóżko

 

sie 27 2007 z puszczy
Komentarze: 5

Puszcza jest ciemna, grząska i wroga. Mieszkańcy walczą o pokarm i są pożerani niemal równocześnie. Tylko najstarsze wiązy mają dość siły oprzeć się grafiozie - grzybowej chorobie roznoszonej przez korniki.  Pasożyt wrasta w drewno. Wiązy się bronią, ale ich strategia jest śmiertelnie niebezpieczna dla nich samych. Lepka, grzybobójcza ciecz zatyka naczynia. Schną w letnim deszczu z braku wody.

 

trzysta metrów czy lat
kornik nie wie
w jakim zanurza się wiązie

 

Hm. Obiecałam Dzie Wuszce ucałować żubra, ale cóż - spotkałam jedynie bezdusznego byka, który dał się wypchać, a jego ciało straszy turystów w białowieskim muzeum.

:-)))

fanaberka : : hm  
sie 18 2007 bardziej Dirty
Komentarze: 0

(w czwartą rocznicę blogowania)
;-D

„Matka, chodź!! Mateła mówi, żebyś już tak nie siedziała nad tą wodą, bo jeszcze wiersz napiszesz.”

Dałam fotkę, ale wyświetla się jakoś dziwnie rozciągnięta, nie mogę se poradzić z wklejeniem.

Fanaberka na plaży

 

 

sie 16 2007 a tak poza tym to jestem całkiem normalna...
Komentarze: 2
widziałam Elvisa
sie 10 2007 ZBUDZISYN
Komentarze: 1

- Chodź, pokażę ci Moją Matkę Boską – mówi.

Skręcamy w piaszczystą drogę, a później na przykościelny parking, porośnięty bujną trawą i otoczony eklektyczną galerią rzeźb. Ich tworzywem są kamienie, cement i gipsowe figurki świętych, zużyte i niepotrzebne, usuwane w trakcie remontów z okolicznych kościołów.
- Ładna Matka Boska? – pyta.
Tak. Chyba znam tę figurkę. Tak.

Trzy potężne, granitowe głazy bronią wejścia do pobliskiej, przestronnej niecki, obrośniętej wierzbami. W XII wieku, podczas jednej z wypraw Jadźwingów, stał tu ołtarz polowy wojska polskiego, a w nim obraz Maryi. Z tego obrazu Matka Boska w cudowny sposób zbudziła znużonych rycerzy i ocaliła ich od niechybnej śmierci. Wkrótce zbudowano tu kościół, a obok wytrysnęło cudowne źródło.

Ktoś je otoczył betonową cembrowiną i nakrył żeliwną, dwuskrzydłową klapą. Obok stoi wiadro z kulką – i można by pomyśleć, że to zwyczajna, wiejska studnia, gdyby nie kamienna grota, ołtarz, kolejne figurki, spłowiały, przekrzywiony bukiecik sztucznych kwiatków i instrukcja:

Proszę nie wrzucać monet do źródełka.

I jeszcze jedna:

Zanim użyjesz wody zmów:
Ojcze nasz…
Zdrowaś Mario…
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…


Ale ja nie mam przy sobie monet i nie mogę się modlić, tu i teraz, klepać słów Pacierza. Odchodzę jak niepyszna i grzeszę myślą, nie wiadomo dlaczego skracając nakazane modlitwy do trzech słów:
…bądź…
…pełna…
…teraz…


Po chwili wracam i przecieram oczy kilkoma kroplami, które ktoś zostawił na dnie emaliowanego kubka. I zanim zostawię za plecami trzy głazy, wierzbową nieckę i źródło zamienione w studnię, jeszcze powtarzam, jak mantrę, z której trudno się otrząsnąć:
…bądź…
…pełna…
…teraz…

sie 09 2007 z miasta
Komentarze: 8

 Miasto jeżyków. Otwiera się balkon i nie widać niczego prócz chmur i wielkich stad ptaków. Śmigają przed oknami o każdej porze, o świcie i późną nocą, a ich przenikliwe głosy są tutaj tak nieodłączne, jak u nas szczekanie psów czy cykanie świerszczy.
Najwyższe piętro. Wysoko. Nawet wieże Katedry wydają się niższe. Wielki ptak (może sowa) krążył między nimi na tle tarczy księżyca. Zrobiłam zdjęcie, złej jakości, ale historyczne. Pewnie je tu opublikuję po powrocie do domu (zapomniałam kabla!).

Popielatka codziennie wstaje o piątej i idzie zarabiać na nasze fanaberie. Oddaję się lekturze, dopóki nie wróci. Wczoraj – John Irwing i Świat według Garpa, dzisiaj Erle Gardner i Aksamitne Pazurki.

Mam straszny katar i chyba gorączkę. Gdyby udało się zasnąć i przespać najgorsze.

2007-07-27 12:56:31