maj 05 2007

wychowanie do życia w rodzinie


Komentarze: 5

Jakaś para leżała pośrodku olbrzymiej, pustej plaży. Z rowerem pod pachą zeszłam w ich stronę po piaszczystym zboczu. Gdy to dostrzegli – ich aktywność wzrosła. Byłam tam dla ptaków z wyspy i bażanta w zaroślach, ale od czasu do czasu spoglądałam jak się kołyszą, turlają, poruszają pupami i ćwiczą skomplikowane figury, chyba z jakiegoś filmu edukacyjnego rodem. Byli patyczkowaci i nieapetyczni – chudzi, kanciaści, być może bardzo młodzi. Robili to „na sucho” –  ubrani i zapięci. Czas płynął, słońce zachodziło, a oni nie zmieniali zachowania. Chyba byłam im potrzebna i dałam się wykorzystać.

 

Za to łysol ze skarpy, z maską beemwicy pod tyłkiem, puszką w ręku i tlenioną blondyną u boku, na 99,9% nie potrzebował publiczności.

 

fanaberka : :
b., zapiski
07 maja 2007, 08:55
Bardzo lubię Twoje opisywanie zjawisk przyrodniczych, pozdrowienia!
Dorma
07 maja 2007, 08:28
To nie pojęte, jak można robić takie rzeczy na widoku
06 maja 2007, 21:26
a może nie dałaś się przegonić:))))))
06 maja 2007, 14:57
wiesz jest taka odmiana zboczenia w ktorej pary podnieca jak ktos na nich patrzy... byc moze trafiłas na takich :P ale to juz sie nudne robi bo tak jest faktycznie. wide ze jakas para siedzi na lawce normalnie i rozmawia gdy przechodze obok dziewczyny zazwyczaj zaczynaja rzucac sie na swoich facetow hehe robią tak osoby niepewne siebie ktore chca pokazac wszystkim dookola ze mają kogos i to ich wlasnosc, tak jakbym juz zamierzala odbijac jej faceta- zygac mi sie chce :P a tobie zycze milego dnia :D:D:D
05 maja 2007, 22:15
O bleee, bezwstydnicy... Lubią, kiedy ktoś patrzy, zboczuchy :>

Dodaj komentarz