paź 15 2005

wielbłądy i woły


Komentarze: 1

Wróciłam z Warszawy, gdzie przy kawie, szarlotce i serniku słuchałam wesołych historii o kontrowersyjnych zwyczajach wielbłądów i wołów, pracujących przy uprawie pól w Kazachstanie. Tam była sielanka, w porównaniu z Syberią.

 

Babka mojej rozmówczyni miała przed wojną dwór w Płużynach :-)))). Nie wiadomo, czy ocalał, nikt tego nie sprawdzał po powrocie z zsyłki. Dom był nowy, dość niski, drewniany i kryty strzechą. Dwie kolumny u frontowych drzwi prowadziły wprost do obszernej sieni, siedliska życia rodzinnego i towarzyskiego. Trzy pozostałe, skromne pomieszczenia pełniły rolę sypialni i pokojów gościnnych. Brak jakichkolwiek pamiątek, czy fotografii, jest jeszcze pamięć dwóch sióstr. Jedna przeniosła się z Węgrowa do Warszawy, druga mieszka w Budapeszcie. Spotkały się przez przypadek w latach siedemdziesiątych. Jedna pojechała służbowo na Węgry, a mąż drugiej był dziennikarzem obsługującym tę imprezę. Rozpoznał siostrę żony po nazwisku w paszporcie.

 

A w moim „dworze” ciepło i miło. Remont jednej ze ścian zakończony sukcesem (chałupa wciąż stoi :)

Nawet nie wiem dokładnie, co tam słychać w lesie, z daleka widzę, jak poczerwieniał. Może jutro :-)

 

fanaberka : :
kri
17 października 2005, 07:30
a ja ostatnio więcej w lesie niż w domu.
szykuje mi się także wyjazd do w-wy, lecz wspominek tam nie będzie a raczej gadanie o perspektywach i aktualiach. jakoś nie trzymają się mnie historyczne wątki.

Dodaj komentarz