ptasie mleko
Komentarze: 8
Synogarlice, które niedawno straciły gniazdo, robiły sobie nowe jajka na sosnowej gałęzi. Obejrzałam spektakl, chociaż niepokoi mnie widok ptasich zbliżeń, ich gwałtowność, szamotanina, nerwowe trzepotanie skrzydeł.
Tymczasem gołębie doczekały się potomka. Mała, naga główka beztrosko wystawia się na przeciąg. Dorosłe, ociężałe od hormonów, o nabrzmiałych wolach wypełnionych ptasim mlekiem, zapamiętale gruchają i karmią się z dziobków na pobliskiej gałęzi. W synchronicznych ruchach pisklęcia i rodziców, w rytmicznych dźwiękach z ptasich gardeł, jest jakaś pierwotna siła, jakiś pradawny, pulsujący, pociągający rytm.
Tłusty czas ptasiego mleka. W koślawym, opuszczonym karmniku - łuski po prosie.
Kot upolował gołębia? - nieźle jak na kastrata ;)
Do tej pory pamiętam całego ptaka w talerzu z rosołem. Był mały i żółty (tylko se nie myśl, że to jakieś azjatyckie aluzje, Boże broń ;)
Z tymi gołębiami to serwowanymi to lipa (znam jednego Wietnamczyka i on zeznaje, że jak już to jakieś palanty)...
Nerwica! To tłumaczy spadek liczebności populacji (a gadają, że to przez te chińskie słodko-kwaśne dania z drobiu)
Dodaj komentarz