sie 17 2008

pożar


Komentarze: 2

Dochodziła północ, ale chyba nie mogło być we wsi nikogo, kogo by nie obudził potężny grzmot. Stałam w otwartych drzwiach balkonu i widziałam, jak uderza ten piorun. Przewróciłam się na podłogę razem z krzesłem. Zgasło światło i nie mogłam znaleźć torebki, telefonu, nie wiedziałam pod jaki numer zadzwonić. Miejscowy strażak biegł w stronę remizy, szarpany wiatrem. Nie było słychać ognia, tylko jego kroki i ulewę. Zeszłam do Taty, potykając się na ciemnych schodach. Wieś się pali – powiedziałam.



Oxyvia
19 sierpnia 2008, 00:14
Chyba nie można lubić pożarów i nie bać się ognia?
18 sierpnia 2008, 10:44
Nienawidze pozarow... od czasu jak splonelo pol naszego domu ogien i dym mnie przerazaja... Buziaki!

Dodaj komentarz