paź 02 2005

oto Pan jedzie na obłoku lekkim


Komentarze: 10

Ryszard Kapuściński, „Heban”

 

"Odłożył Biblię i wskazując ręką w stronę zgromadzonych, krzyknął: - I ja się was nie boję! Ja tu nie przyszedłem, żeby się was bać, tylko żeby wam mówić prawdę i was oczyścić!

Właściwie od pierwszej chwili swojego kazania, od pierwszych słów i zdań był w podniosłym nastroju, pełen oskarżeń, gniewu, ironii i furii. Bo zaraz ciągnął dalej: - Chrześcijanin musi być przede wszystkim czysty. Wewnętrznie czysty. A czy wy jesteście czyści? Czy ty jesteś czysty? (pokazał gdzieś w głąb sali, ale ponieważ nie wytknął nikogo konkretnie, cała grupa ludzi stojących w tamtym miejscu, jakby schwytana na gorącym uczynku, przykuliła się pokornie). - A może ty uważasz, że jesteś czysty? (przesunął palec wskazujący w inne miejsce sali i z kolei ludzie tam stojący skulili się i zawstydzeni pochowali twarze). Nie, nie jesteś czysty! Daleko ci do tego, żeby być czystym! Nikt z was nie jest czysty - powiedział to kategorycznie i niemal triumfująco. W tym momencie huknęła orkiestra, odezwały się trąbki, puzony, kornety i rogi. Towarzyszył im głuchy łoskot bębnów i chaotyczne pojękiwania chóru.

- I pewnie nawet myślicie, że jesteście chrześcijanami? - mówił po chwili, tym razem z drwiną w głosie. - Mogę przysiąc, że tak myślicie. Że jesteście tego pewni. Każdy z was chodzi, dumnie wypina pierś i ogłasza: jestem chrześcijaninem! Patrzcie na mnie, patrzcie i podziwiajcie - oto idzie chrześcijanin! Prawdziwy, tak prawdziwy, że nie ma prawdziwszego na świecie! Oto jak myślicie. Ja was dobrze znam. Chrześcijanin! Cha, cha, cha, cha - wybuchnął donośnym, nerwowym i zjadliwym śmiechem, tak sugestywnym, że mnie też zaczął udzielać się nastrój sali i poczułem, jak ciarki chodzą mi po plecach.

Ludzie stali zmieszani, speszeni, napiętnowani. Kim byli, jeśli nie mogli być uznani za chrześcijan? Co mieli ze sobą zrobić, gdzie się podziać? Każde zdanie coraz bardziej przyginało ich do ziemi, ścierało na proch. Stojąc w tym skupionym, przejętym i porażonym tłumie, nie mogłem zbyt natarczywie i często rozglądać się po sali. Wystarczyło, że byłem Biały, to już zwracało uwagę. Ale kątem oka widziałem, że stojące obok mnie kobiety mają pot na skroniach i jak drżą im złożone na piersiach ręce. Być może największy lęk rodziła w nich obawa, aby kapłan nie wskazał palcem na żadną z nich konkretnie, aby nie odsądził od czci i wiary, odmówił prawa do nazywania się chrześcijanką. Czułem, że stojący na kazalnicy kapłan, ma nad nimi ogromną hipnotyczną władzę i rozporządza prawem ferowania najsurowszych, potępieńczych wyroków.

 (...)

Rozległo się głuche dudnienie bębnów. Ale milczały chór i orkiestra. A potem zapanowała cisza. Wszyscy stali, mając twarze uniesione wysoko. Kątem oka widziałem, jak ścieka po nich pot. I widziałem napięte rysy, wyprężone szyje, ręce wyciągnięte do góry w dramatycznym geście ni to błagania o ratunek, ni odruchowej samoobrony, jakby w oczekiwaniu, że za chwilę spadnie na nich wielki głaz.

 (...)

Na tym polegało jego kazanie: na grożeniu, na upokarzaniu. Oni zaś gorliwie akceptowali swój stan obciążonych największymi przewinami grzeszników, wystraszonych widmem grożącej im potępieńczej kary, gotowych w każdej chwili przywdziać pokutny wór.
(...)
Ta ich gorliwa akceptacja wszystkich pomówień, sarkań i oskarżeń kapłana brała się i stąd, że warto było płacić nimi za prawo bycia w kościele, uczestniczenia w aktach, które dawały wyznawcom poczucie wspólnoty, przynależności. Człowiek Ibo nie chce, boi się samotności, odbiera ją jako przekleństwo i potępienie."
  

 

fanaberka : :
selwa
06 października 2005, 20:11
Z hebanu najbardziej utkwiły mi opisy mordów pomiędzy Hutu i Tutsi.
Wydaje mi się, że mistrz KApuściński mimo swojej wyrozumiałości dla Czarnego Lądu jest trochę zniecierpliwony :)
MD
03 października 2005, 21:22
Kułacki tłuk?
andy
03 października 2005, 21:05
Popielatka - myślę, że na szczęście jest to jednak bardziej skomplikowane..
popielatka->andy
03 października 2005, 17:19
Większość ludzi chodzących przykładnie do kościoła,wpada tam jak do spożywczego,odbębnia swoje i może spokojnie czuć sie jak dobry chrześcijanin.Nie chodzi mi o jakieś jednorazowe zachowania, ale o tzw sposób na życie.
03 października 2005, 12:10
lubię Kapuścińskiego poczytać czasem.
03 października 2005, 11:46
.... Buziaki!
n-l
03 października 2005, 10:25
Pierwsza część notki błyskawicznie przypomniała mi prezentację piekielnie drogiego odkurzacza Rainbow. Pracownik firmy powiódł wzrokiem po mieszkaniu biednego klienta czyli mnie i zagrzmiał na dzień dobry pełnym głosem:
- Czy jest pani pewna, że ma pani czysto w domu?!!!
- Czy sądzi pani, że te firanki są czyste?
Konsternacja, poczucie wstydu, że zaraz wszystko się wyda. Rumieńce i stres. W tym ogłupieniu kupiliśmy odkurzacz, który dobrze działał, kosztował krocie, ale był tylko odkurzaczem w cenie malucha.
Nie na temat, ale mi się skojarzyła metoda
andy - popielatka
03 października 2005, 09:00
... albo umieć mówić dobre kazania!
02 października 2005, 23:33
ci co słuchają kazań i chcą zgodnie z nimi żyć nie mają lekko,trzeba albo mieć chitynowy pancerz ,albo być nierozumnym, albo tak się czuć
andy
02 października 2005, 23:25
Teraz zrozumiałem dopiero o co chodzi w tym - lęk przed odrzuceniem, poczucie wspólnoty itd. (Jak to czytałem nie dotarło do mnie - miałem to za taki sobie obrazek)...

Dodaj komentarz