paź 27 2003

cmentarz


Komentarze: 11

Rozmawiałam z siostrą – spotkamy się wszyscy u Taty a potem na cmentarzu, coś trzeba kupić, coś przygotować…

Byliśmy z Mamą wszyscy, gdy umierała, ale ona wołała babcię, dziadka, rodziców, Tosię…

Pamiętam prababcię, która przyjechała pociągiem z zachodu, żeby u nas umrzeć i w ciągu dwóch tygodni wykonała zadanie. Do śmierci nie wybaczyła pradziadkowi, że wykorzystał swój ogromny majątek żeby się z nią ożenić, choć był o 24 lata starszy i płynęła w nim prostacka krew. Pradziadek zapłacił za swoje mrzonki wysoką cenę: w wieku 50 lat z niewiadomego powodu położył się do łóżka, by się z niego nie podnieść aż do śmierci w wieku 84 lat. Znałam prababcię dwa tygodnie, leżała w łóżku i się modliła, a jedyne, co pamiętam, to jej złość na babcię, że powtórzyła jej życie i poślubiła dziadka.

Babcia – to niekończące się opowieści, z powodu których historia Jezusa na zawsze splątała mi się z losami Stasia i Nel, dalekie i trudne wyprawy do kina i modlitwy o ustąpienie bólu głowy, w który nikt prócz mnie i dziadka nie wierzył, aż do śmiertelnego wylewu w wieku 54 lat. Dziadek… cudowny, ciepły człowiek, który umiał tylko dawać, opiekun nas i naszych dzieci…

Przypomniałam sobie, jak spacerowałyśmy z Mamą pod rękę wokół szkoły… kryła się ze swymi tęsknotami w obawie przed wyszydzeniem, marzyła, aby być naukowcem, prowadzić badania, pisać prace, poznawać mądrych ludzi, tak inna od otoczenia, ale lubiana, ceniona, szanowana… wiem, że chciała dla mnie innego życia, może z tego powodu popełniła ten błąd i wysłała mnie do warszawskiego liceum…

Tata…uczciwy i prawy, utalentowany mówca, jako dyrektor nie dbał o stołek i karierę, zamiast piąć się ku KC zapychał z kosą i widłami na polu dziadka, jakiś czas temu pogodziłam się z jego nadmierną skłonnością do wywyższania się i fantazjowania. Próbuje nam zastąpić Mamę… nieźle mu to wychodzi.

Nie mam wprawy w wyjeżdżaniu na Wszystkich Świętych, do śmierci Mamy odwiedzałam z rodziną miejscowy cmentarz, z takim trudem znoszę zmiany…

 

fanaberka : :
28 października 2003, 19:51
......mi już wieńce i znicze porozkładane na ulicach w połowie października przypominają co będzie za jakieś dwa tygodnie ...przypominają tak bardzo, że z trudem udaje mi się dotrwać do tego DNIA .....potem też jeszcze kilka trudnych dni ..... i jakoś udaje się zapomnieć .....
28 października 2003, 17:20
Dlatego wlasnie nie przepadam za tymi swietami. Wszystkich ogarnia taka nostalgia i melancholia :( Wspomnienia o zmarlych bliskich... Trzymaj sie Fanaberko!
28 października 2003, 14:30
a znasz to - z rzymskich grobowców: BYŁEM, KIM JESTEŚ, JESTEM, KIM BĘDZIESZ Kiedyś to umiałem po łacinie, ale się zapomniało.
hauser
28 października 2003, 14:04
28 października 2003, 10:09
Smutno...
28 października 2003, 07:44
Dobrze, ze zostaja nam wspomnienia ! Buziaki!
27 października 2003, 20:43
biedna... :(
czemu warszawskie LO było błędem?
27 października 2003, 20:19
Fanaberko "rozmnożyłaś sie" ślicznie ,może to następne pokolenie spełni niespełnione marzenia Jedno jest pewne będzie buczało, oj ryczało gdy przyjdzie pora Ci odejść.Dobrze ,że nie należysz do tych nieszczęśliwców co nie mają czego powspominać z łezką w oku.
27 października 2003, 20:05
A znasz to :" nie podam ręki nikomu kto nie wie jak nazywała sie prababka z domu".
27 października 2003, 19:57
Kiedy mój Ojciec umierał w szpitalu ja miałem 12 lat. Przed tym na cmentarz biegałem. Teraz, po śmierci Mamy, z cmentarza uciekam - jak od miejsca, które zabrało mi najbliższych. Idę tam by wyżalić się przy Jej grobie.. oj, nie, to za ciężkie!
27 października 2003, 19:52
hmm smutne... lepiej pobawić sie w hallowen :D

Dodaj komentarz