Archiwum wrzesień 2008


wrz 25 2008 Tajne laboratorium FAN
Komentarze: 1
Broń Natychmiastowego Porażenia:



:-)
wrz 16 2008 lektura i życie
Komentarze: 2

       Motto 1:
Zanim doszło do ukształtowania się życia, pojawiła się tzw. pierwotna zupa cząstek, którą tworzyły m.in. białka i kwasy nukleinowe.
       (onet.pl )

       Motto 2:
Dojrzały głóg.
Gdzie twoje wino
Fanaberko?
        (Andy, prawie cytowane spod pamięci;))

Na porzuconym pastwisku narwałam głogu, zmiażdżyłam owoce, zalałam syropem i matką drożdżową. Pierwsze objawy życia pojawiły się w słoju już po godzinie. Tak oto wyglądała młoda protoplazma:

głóg


A dzisiaj wino o własnych siłach wyszło ze słoja, rozlazło się po kotłowni i pytanie z cytowanego haiku przestało być retorycznym.

 

wrz 15 2008 nocne Polaków rozmowy
Komentarze: 1

Od trzech wieczorów czytam „Asystenta śmierci” Świderskiego. Nie wiem, jak określić tę lekturę. Czasami wydaje mi się, że została napisana dla czytelnika dokładnie takiego jak ja.

Czytam powoli, w przód i w tył, ale to już 451 strona, przypuszczam, że Leżący wkrótce rozpozna Śmierć w Duńczyku z kosą i umrze, Asystent upora się z kłamstwem i demoralizacją, jaką Historia pozostawiła w jego żydowskiej matce i ojcu komuniście, a może nawet z własną nienawiścią. A ja kupię sobie nową książkę. I pewnie kiedyś się z tą rozstanę i zapomnę.

Pewnie tak.

wrz 10 2008 długo i szczęśliwie
Komentarze: 2

Nie umiem robić wina z jabłek i chyba się nie nauczę. Od kiedy w przepisie na wino z głogu przeczytałam: „owoce wypestkować" - straciłam zainteresowanie recepturami.

 Mój przepis: 

1. Zebrałam jabłka pod  Śpiącą Krąselką. Dawno temu musiały się tu wydarzyć jakieś złe czary, jakaś straszna historia z Zazdrosną Antonówką i jabłkiem zatrutym pestycydami, bo drzewo zasnęło, zarosło lasem, kolczastym, nieprzebytym gąszczem i chyba wszyscy o nim zapomnieli. Minęło wiele lat - sto, jeżeli wierzyć starej książce z obrazkami. W pobliżu przejeżdżała Fanaberka na rowerze. Zza chmur wyszło słońce i złote jabłka zalśniły nad kępą chaszczy jak lampiony.  Kolczaste gałęzie szarpały jej włosy, parzyły ją pokrzywy, zazdrosne rzepy próbowały ją zatrzymać, ale cóż znaczą marne siły natury wobec przeznaczenia. Po wielu minutach desperackiej walki Fanaberka podniosła do ust pierwsze, robaczywe jabłko.

Wiem, zboczyłam, oto co było dalej:

2. Wycisnęłam sok z jabłek-lampionów za pomocą niewiele młodszej i niewiele mniejszej siostry ich Zbudzonej Rodzicielki - radzieckiej sokowyżymałki. Rozpuściłam w soku cukier, zaprawiłam fermentującymi malinami Taty i zlałam do słoja. 

3. Dzisiaj pociągnęłam z gąsiora spory łyk (żeby sprawdzić czy nie trzeba dosłodzić). Spać mi się zachciało, chyba zaraz zasnę.

4. I nie wiem co teraz się wydarzy. Pewnie nic szczególnego - wino będzie fermentować i dojrzewać w kotłowni. Długo i szczęśliwie.

poetka 
wrz 09 2008 z boku [haiku]
Komentarze: 0

czerwony liść
obraca się w powietrzu
po co mu buk