Archiwum maj 2008


maj 28 2008 ***
Komentarze: 3

„Co się martwisz, co się smucisz,

ze wsi jesteś - na wieś wrócisz.”

                            (autor nieznany;)

 

Koniec przygotowań, walizka spakowana. Jutro Apollo, jako przedstawiciel rodziny, odleci do Kairu na wesele swojej siostry (mojej chrześnicy). Nie wywiązałam się z obowiązku matki chrzestnej i nie zapobiegłam małżeństwu katoliczki z muzułmaninem. ;)

Młodzi mieszkają i pracują w Holandii, ale biorą pod uwagę Egipt jako docelowe miejsce zamieszkania.

I tak.

maj 24 2008 pisklę
Komentarze: 2

Poczułam uderzenie, jakby ktoś poklepał mnie po ramieniu. Spojrzałam za siebie, potem w niebo, wreszcie w dół. U moich stóp leżało wyrośnięte, opierzone pisklę kosa. Było cicho i spokojnie, a przecież dramat musiał rozegrać się w koronie drzewa przed chwilą - pisklę przebierało nóżkami, ranka na szyi była mokra i świeża, a grudka krwi puchła i wypełniała dziobek.

Kiedy zastygło - zagarnęłam je szpadlem do płytkiego dołka i zakopałam pod dębem. Potem zdjęłam ubranie, wlałam do pralki podwójną porcją płynu i  dwukrotnie umyłam włosy. 

Dzisiaj bez fotki.

maj 14 2008 cyrkówka
Komentarze: 3

Przed sklepem słońce i bratki, pomarańczowe jak loki Weronki. 

Podobno wszyscy szeptali zazdrośnie, kiedy Weronka wyjechała do szkoły w Julinku, zdobyła stypendium, podpisała kontrakt, a latem obnosiła się po mieście z czerwonym kabrioletem i szwargoczącym, podstarzałym akrobatą. Podobno współczująco kiwali głowami, kiedy wróciła na stare śmieci z brzuchem i stalową szyną w nodze. Podobno z niechęcią odwracali wzrok, kiedy oddała dziecko i ciągała się po osiedlu za miejscowym  żulem i obszczymurkiem. 

- Stoczy się, skończy na ulicy - wydyma usta sprzedawczyni, ale nawet ona podchodzi do szklanych drzwi i mruży oczy.

A Weronka, jakby na przekór, unosi ręce gestem cyrkówki i stąpa po grzbiecie krawężnika tak lekko i pewnie, jakby od rana nie brała do ust niczego, oprócz chrupiących, kokosowych kulek i kilku łyków źródlanej, niegazowanej wody. Jakby można było zatoczyć koło, w pomarańczowym świetle tańczyć na linie.

 

maj 11 2008 Cyk cyk
Komentarze: 3

Wygrzebał się spomiędzy szklanych koralików drogi Janka. Poruszał się niemrawo i na pewno potrzebował ciepła.

Krążyłyśmy nad nim z migawkami i fleszami, zasłaniając słońce.

świerszcz

Wybrałam zdjęcie, na którym widać instrument, pewnie jeszcze nie używany. Cyk cyk.

maj 07 2008 Pierwsza
Komentarze: 2

„Przyjaźń i pierwsza miłość" - brzmi temat lekcji, ale w książce Gabrysi druga część tytułu jest starannie zamalowana korektorem.

- Co się stało z Twoim podręcznikiem? - pytam.
- Nie chcę tego - mówi Gabrysia - proszę pani, uczmy się tylko o przyjaźni!
- Tak, niech będzie tylko o koleżeństwie! - popierają Gabrysię chłopcy i pożyczają od niej korektor, żeby zrobić porządek ze swoimi podręcznikami.

Za oknem jest tak jasno, świeżo i zielono, że każę dzieciom wrzucić książki do plecaków i wychodzimy ze szkoły z radosnym hurrrraaaa!!!

- Ale pani jest, tu nic nie słychać! - narzekają, kiedy każę wyłączyć komórki, empetrójki, słuchać śpiewu ptaków i płynącej wody.

Nad rzeką jest dość owadów i pająków, żeby powrzucać dziewczynom za kołnierze. Nikt się nie przejmuje, że mogą stracić czułki albo skrzydła, ale Gabrysia znajduje coś, co otacza ochroną i opieką. Wyjmuje telefon i próbuje fotografować. Dotrzymuję jej kroku, ale nie mam okularów i dopiero na zdjęciach widzę, że robaczki są dwa.  On ją obejmuje i z pewnością uprawiają miłość. Pewnie pierwszą - kto wie. ;))

 ;-D