Archiwum wrzesień 2007


wrz 25 2007 czaple
Komentarze: 0
 

Rzeka płynie spokojnie w swoją zwykłą stronę. Można by pomyśleć, że potop nigdy się nie zdarzył, ale przecież coś wyrzeźbiło rowy w dnie i mielizny, coś wyrwało z nurtu powalone drzewa.

 

ujście Świdra

 

Dwie czaple siwe krzyczały chrapliwie i kołowały nad rozmiękłą plażą. Weszłam do chłodnej wody i nagle zobaczyłam Ptaśka. Był czaplą białą. Stąpał po znajomej płyciźnie, między ujściem a wyspą, odgrodzony ode mnie wirem i głębią nie do przejścia.

fanaberka : :
wrz 23 2007 koty i jeże
Komentarze: 0
Na blogu Andy tekst Rymkiewicza o wieszaniu. (Przypomniał mi się tekst Rymkiewicza o otruciu Mickiewicza, trochę się nabijałam z niego na blogu:D)

We fragmencie fragmentu ;)Rymkiewicz pisze:

Wieszanie jest jedną z niewielu czynności ludzkich, które nie mają kompletnie nic wspólnego z czynnościami ze świata zwierzęcego i roślinnego - a więc jedną z takich czynności, która skutecznie oddziela ludzi od roślinności i zwierzęcości, ustanawia granicę i za tą granicą stwarza ich własny ludzi świat, czyniąc ich w ten sposób - właśnie ludźmi. Dobrze jest, nie histeryzując, zdać sobie z tego sprawę i wyciągnąć wnioski. Wieszanie (dotyczy to także gilotynowania, zresztą wszystkich technicznych sposobów mordowania) jest głęboko humanistyczne i wyłącznie humanistyczne - jest, w zwierzęcym i roślinnym wszechświecie, czymś zupełnie wyjątkowym. Można nawet powiedzieć, że jest jakimś humanistycznym cudem, jednym z takich cudów. Jeże nie wieszają jeży, nie słyszano także o kotach, które wieszałyby inne koty. Znane są natomiast wypadki wieszania kotów przez ludzi. Wieszaliby też jeże, gdyby ich nie kłuły w palce.

W powyższym wywodzie widzę pewną niekonsekwencję, a może tylko urwaną, nie wykorzystaną myśl: Wyobrażam sobie, że wieszane koty bronią się przed oprawcami nie gorzej niż jeże: drapią, gryzą i przeraźliwie wrzeszczą. A jednak to koty bywają wieszane, bo - w przeciwieństwie do jeży - zostały udomowione, ustanowione częścią naszego, ludzkiego świata.

*****
Widziałam w lesie jelenia bez rogów (samicę?). Nie uciekła - ukryła głowę za grubym drzewem, wystawiając smukły, brązowy zadek. Wtedy i ja się ukryłam. Kiedy po dłuższej chwili wyjrzałam ukradkiem zza pnia - ona zrobiła to samo. Potem trzasnęła gałązka - i już jej nie było.

Wróciliśmy od Taty: my samochodem Apolla, a Mateła jak zwykle - rowerem. Wypróbował „skrót" i nadrobił dwadzieścia kilometrów. Przed chwilą wrócił, z czołem upstrzonym babim latem i muszkami.
:-DD

 

poetka 
wrz 20 2007 zawroty [haibun]
Komentarze: 1
Na wysokości oczu i na wyciągnięcie dłoni siedziała duża, brązowa sowa. Patrzyła na mnie z uwagą. Słońce zachodziło i całe wieczorne piękno łęgu, jego cisza i majestat, spływały z jesiennych drzew i gromadziły się w jej posągowym ciele.

księżyc i sowa
pociągana przez drugą
ciemniejszą stronę

 

 sowa

ilustrowała: Dzie wuszka :-)

 

****
sowa. na wyciągnięcie oczu
w wysokości dłoni siedzi

duża brązowa
z uwagą

patrzę jak spadają
majestat łegu sąsiedzi

drzewa

ślepy księżyc pociąga
moje
wszystkie sznurki

druga strona



:) zamiast komentarza Fannie :)
śliczny hajek
_________

Dnia: 2007-09-21 18:46:35, napisał(a): dzie wuszka

fanaberka : :
wrz 19 2007 implant
Komentarze: 2
 

Na wysokości oczu i na wyciągnięcie dłoni siedziała duża, brązowa sowa. Patrzyła na mnie z uwagą. Słońce zachodziło i całe wieczorne piękno łęgu, jego cisza i majestat, spływały z jesiennych drzew i gromadziły się w jej posągowym ciele. Płynęła potem bezszelestnie, jakby w rytmie powolnego tańca i jakby przyciągana przez drugą, ciemniejszą stronę drogi.

Klucz ptaków leciał cicho nad rzeką: Silni, zorganizowani przywódcy na czele - za nimi zmęczony, roztrzepany ogon.

Wisła u ujścia Świdra 

Odkryłam, że noszę implant - krokomierz wszczepiony przez Robala do rękawa mojej kurtki. Liczy kroki i inne posuwiste ruchy. Dzisiejszy wieczorny wynik - 6837 (kroków ofkoz)

:-DDD

 

fanaberka : : sowa  
wrz 18 2007 wrzesień
Komentarze: 0

 

Pada deszcz i twarde jarzębiny, niczym mimozy, egzotyczne i nadwrażliwe na dotyk, składają liście w wyrazy najwyższej asekuracji.

Słyszę echo swoich kroków na mokrym asfalcie. W torbach mięso, chleb i melon, o którym wiem, że pod powłoką zwyczajnej dyni kryje soczyste i słodkie wnętrze.

Dym otula obojętne miasto. Głód, zmęczenie.  

 

wrz 17 2007 ze snu
Komentarze: 0
 

Nagle spadam i niemal równocześnie budzę się ze wstrząsem pod wilgotnym śpiworem. Najjaśniejsze światło sunie w ciszy po niebie. Zawróć - myślę - a ono zawraca i posłusznie, równo opada na Okęcie. Książka zsuwa się w trawę, zatrzaskując zabazgrany ołówkiem margines. Teraz Ty się budzisz. Otwórz.

 

wrz 16 2007 cofka
Komentarze: 0
 

O świcie pośród trzcin zbierają się wędkarze, otaczają cypel, w skupieniu coś dzielą, o czymś decydują, szeptem, jak spiskowcy. I nagle dostrzegam, że moja rzeka płynie pod prąd brunatnym korytem, niesie kłody, pianę, rybi zapach Wisły, mdły odór kanałów, muł, zniszczenie.

Na brzegu trzmielina, dojrzała i trująca, jak marzenie. Zrywam głóg i jem. Jak kiedyś, na pracach ręcznych. Piekliśmy w szkolnym piecu ciastka z masy solnej, a gdy się okazało, że wyglądają i pachną jak prawdziwe - Mama wysłała mnie do spółdzielni po dwa bochenki chleba. Potem pokroiła je w pajdy i jedliśmy z apetytem, całą klasą, posypując cukrem.

 

trzmielina

 

poetka 
wrz 15 2007 Z warsztatu na forum poszła ostatecznie...
Komentarze: 2
z balonu

niebo zgasło jakby na zachodzie
ktoś zdmuchnął latarnię. syczała obwodnica
na skrzydłach samolotu linach mostu i iglicy
czerwone światełka pulsowały nerwowo

skończył się dzień noc nie przyszła
życie było tutaj napęczniałe zbyt gęste
krztusząc się uchodziło z rozpalonych ulic
w szosy i wiejskie drogi

smugi żółtego gazu
z balonu zmęczonego ciśnieniem

 


link do wiersza

 

fanaberka : :
poetka 
wrz 13 2007 A wielkom nadorgowom poetkom sie zostaje...
Komentarze: 0


forum

haiku
:-))))

**************

co to [haiku]

tłusty jeż się zatacza
- pewnie od nadmiaru
jesiennych świerszczy

 

**************

smugi

niebo zgasło jakby na zachodzie ktoś zdmuchnął
latarnię. syczała obwodnica
na skrzydłach samolotu linach mostu i iglicy
czerwone światełka pulsowały nerwowo.

życie było tutaj obce zbyt gęste
wieczorem uchodziło z rozświetlonych ulic
w szosy i wiejskie drogi

smugi żółtego gazu
z balonu zmęczonego ciśnieniem.

fanaberka : :
wrz 11 2007 blog
Komentarze: 2

 

W zatoczce u moich stóp pływał potargany bóbr. Zauważył mnie, zastygł, poruszył nosem, zadarł głowę. Drugi, ukryty jeszcze bliżej, pod nawisem, drapał się, a może obgryzał świeżo powalony pień. Słyszałam skrobanie, czułam mocny, zwierzęcy zapach.

Tłusty jeż przetuptał w poprzek ścieżki. Przebierał pospiesznie krótkimi nóżkami i zataczał się na boki, jakby od nadmiaru jesiennych świerszczy. Trzy krzyżówki wzbiły się w powietrze i krążyły nad zatopioną wyspą, na której tego lata napotkałam ślady Ptaśka.

 

Niebo zgasło nagle, jakby ktoś na zachodzie zdmuchnął czerwoną latarnię. Syczała obwodnica. Na skrzydłach samolotu, linach mostu i iglicy pulsowały małe, nerwowe światełka. Pomyślałam, że życie jest tam inne, gęste. Wieczorem uchodzi z rozświetlonych ulic w drogi i wiejskie szosy, jak smugi żółtego gazu z dziurawego, zmęczonego ciśnieniem balonu.

 

Wracałam przez jałowe, porzucone pastwisko, na którym nocą głogi wyglądają jak kopy siana, a trzmieliny i chmiel - jak chłopi, wsparci na grabiach i leniwie gawędzący o pogodzie.

Robal czekał na mnie przy furtce.

 

poetka 
wrz 09 2007 możliwe przejaśnienia
Komentarze: 1

chwila pogody
odbita w schnącej kałuży
niepewność nieba

 

forum

kałuża

poetka 
wrz 09 2007 haiku (spółka z Jasną)
Komentarze: 1

wiekowy dąb

rozrzuca liście

byle gdzie

 

 

forum

fanaberka : :
poetka 
wrz 03 2007 Proces Ja
Komentarze: 2

Dzień blady, w powietrzu pył. Lato uchodzi z topoli.
W gałęziach odradzają się szpaki, zawsze młode, świeże,
szczebiotliwe i na swój sposób doskonałe, jak dzieci
które co roku, w miejskim parku, po raz pierwszy
zbierają żołędzie i zadają wciąż te same pytania.

A właściwie zbyt hałaśliwe, zbyt bezczelne
jak cuchnący piwem zachodni turyści,
wstępujący ze śpiewem po kamiennych schodkach
na Świętą Grabarkę, a później do cerkiewki
z jednym Ukrzyżowanym i zastępami Ojców,
gdzie można kupić świece, które skwierczą,
szeleści fartuch prowincjonalnej pomywaczki,
młodej, anemicznej i oddanej po stokroć.

Wrzesień, blady dzień, na drodze kurz, bolą oczy.
Wtedy się pojawiasz.

 

grabarka


PS. Miałam nie pisać wierszynów, ale mnie tak naszło dzisiaj cóś...