Archiwum luty 2005


lut 24 2005 pomocy
Komentarze: 13

Ratunku dobrzy ludzie !!!!

Dochodzi 23.00 a popielatka karmi mnie śledziami i nie wierzy, że nie zgłodniałam po wypiciu flaszki Bordeaux rocznik 1998.

 

fanaberka : :
lut 24 2005 nie do przeżycia czyli czwarty dzień z...
Komentarze: 7

Wczoraj wytrzymałam wymianę dziewięciu!! plomb, dzisiaj sześć!! minut na solarium i nie wiem sama ile jeszcze jestem w stanie znieść.

Atrakcje czekają, lecę.

Siema.

 

fanaberka : :
lut 23 2005 gdzie te ptaszki kwiatki i motylki...
Komentarze: 8

Balkon niedostępny – lęk wysokości rozrasta się z wiekiem, na szczęście dotyczy głównie drabin, dachów i balkonów.. Przed rokiem w górach musiałam uważać, czasem czułam się oszołomiona, ale było świetnie.

 

Z okna oglądam dachy sąsiednich wieżowców. Kawki już siedzą na jajkach, a zachowania gołębi wskazują, na ich intensywną produkcję.

 

Miasto zalane szarą mazią. Po dwa razy dziennie odwiedzam zaprzyjaźnioną panią stomatolog. Przekroczyła pięćdziesiątkę i pokonała dwa nowotwory piersi, zachowując rzadką urodę, świetną figurę, szczególny wyraz twarzy, aksamitny głos. Przebywanie z nią to przyjemność, ma talent, klasę i jest piękna.

 

Poza tym to, co najgorsze, czyli nowe plomby w jedynkach, mam już za sobą, pokonałyśmy też z popielatką buteleczkę malibu, smaczne i działa, polecam.

 

Oglądam w necie obrazy i kwiatki, tęsknię za domem, dziećmi, zielenią, słońcem, ramionami R, wiosennym zapachem ziemi w ogrodzie, kiełkami tulipanów i jeszcze za czymś, co powoli mija, i już pewnie nigdy nie wróci, a trochę szkoda, bo to był pewnie ostatni raz.

 

 

fanaberka : :
lut 16 2005 "w Kałęczynie świat ginie"
Komentarze: 11

Kilka kruchych domków wśród maleńkich poletek, obszernych polan w świerkowym lesie i malowniczych torfowych jezior.  Znaczące na Mazowszu lęgowisko żurawi. Okryta złą sławą wieś, w której już nie ma mężczyzn, ani dzieci, jedynie kilka starzejących się kobiet.

 

Wiodąca tam kilkukilometrowa leśna droga równo przysypana śniegiem, żadnych śladów kół, butów, czy nawet psich łap. Liczne, krzyżujące się tropy zajęcy, saren, kuny, szerokie ślady ogromnego łosia, który najwyraźniej kręcił się po poboczu drogi, potem okrążył stos gałęzi po wyciętej gruszce ulęgałce i przepadł w młodniaku. Na oziminie pod poczerniałą szopą tropy dzików, niektóre duże... zawróciłam nie osiągnąwszy celu.

 

Było nim jezioro, którego przedwojenny właściciel wabił, potem rabował i topił Żydów, uciekających z transportów do Treblinki i szukających ratunku u nielicznych mieszkańców okolicznych lasów. Po wojnie odsiedział swoje i dołączył do rodziny za wielkim morzem, gdzie wolność i dobrobyt, i można żyć długo i szczęśliwie.

 

Wróciłam po własnych śladach, rozciągniętych w prostej linii, najprostszą, najkrótszą drogą, jaką obierają jedynie dorośli ludzie, zniewolone uprzężą konie i wypełnione wieczornym mlekiem krowy.

To było wczoraj. A dziś miasteczko, internet-cafe  i czarne oczy znajomego pana chirurga. Siostra straszy wieczorną nalewką. Nie strasz, nie strasz :-))))))

fanaberka : :
lut 11 2005 bez
Komentarze: 8

Łagodny poranek, słońce, soczyste sople na ganku i para kawek przy budce, którą R. zbudował dla dzięcioła.

Nie zadzwonił, ale przecież wysłał maila. Nie doszedł.

Wieczorne miasto zamglone, ciche i puste. Przyczepił się do mnie ten tłusty pies, który godzinami przesiaduje w hurtowni wlepiając wzrok w ladę z mięsem, zaczekał na mnie przy bankomacie, a za chwilę zniknął w otwartych drzwiach supermarketu.

Gdzieś tam jesteś, w zwęglonej słomce, przemarzniętym kiełku ziemniaka, słodkim robaczywym jabłku, niebieskim kwiatku wykopanym przez kreta, wypalonej dziurce, pękniętym świeczniku.

I tak mija dziś
i ta myśl

fanaberka : :
lut 10 2005 o wampirach, oprawcach i klonach
Komentarze: 4

Ian Wilmut, twórca owieczki Dolly, otrzymał pozwolenie na klonowanie ludzkich zarodków. To była kwestia czasu i ten czas właśnie nastąpił.

Oficjalnie cel szlachetny: poznanie genezy śmiertelnej choroby.

Pomyślałam o moich doświadczeniach na szczurach, prowadzonych 21 lat temu na potrzeby pracy magisterskiej. Zarażałam je pasożytami, a w określonym czasie układałam po kolei na grzbiecie i pobierałam strzykawką krew z serca, bo tylko ta metoda gwarantowała uzyskanie wystarczającej do dalszych badań ilości surowicy.

Cel pierwotny był szlachetny, pasożyt dziesiątkował stada owiec, był groźny dla ludzi. Jednak szybko stało się oczywiste, ( ku oburzeniu promotora, profesora i kogoś tam jeszcze), że szczury dla owczego nicienia są fatalnym medium, wyniki, które uzyskiwałam były dalekie od oczekiwań i statystycznie nieistotne.

Mimo to kazano mi kontynuować prace, dla osiągnięcia drugiego jawnego celu, jakim była moja praca magisterska. Sądziłam, że chodzi o mnie, że chcą się pozbyć tej głupiej studentki, co na dziennych studiach pozwala sobie na trzecie dziecko. Więc szczury cierpiały, lodówki wypełniały się surowicą, ja twardniałam i ww cel udało mi się osiągnąć kilka dni przed urodzeniem Apolla..

A potem, kiedy moim głównym zmartwieniem był nadmiar mleka w gruczołach, ktoś powtórzył badania, a wyniki, które uzyskał na tych samych szczurach i tej samej surowicy, okazały się zgodne z oczekiwaniami i statystycznie ważne. Były publikacje, habilitacja, kierownicze stanowisko, potem profesura. Ujawnił się trzeci, wcześniej ukryty cel katowania szczurów: czyjaś kariera.

Podstawowym, jawnym celem badań jest uzyskanie korzyści, to mnie cieszy, bo korzystam, ponadto to niezbędne, żeby znaleźli się chętni, by za nie zapłacić. Myślę o ukrytych celach doświadczeń naukowych, może być ich więcej, od zwykłego zaspokojenia ciekawości, poprzez rozkosz sukcesu, sławę, nawet do zaspokojenia manii wielkości, pragnienia zmierzenia się z samym Panem Bogiem.

A szczury, a zarodki, a klony? Najlepiej tam, gdzie Żydzi: DO GAZU.

fanaberka : :
lut 09 2005 nic się nie działo, notka w oczekiwaniu...
Komentarze: 4

Piękna zima, roziskrzona i biała, kusząca światłem i ciepłem prześwietlonej niskim słońcem szyby, ale niedostępna: praca, chłód.

Przez odsłonięte okno widzę czarne niebo i nieliczne gwiazdy.

W moim dzisiejszym śnie szłam z Mamą przez ciemną łąkę, w stronę zamglonej sadzawki. Na niebie dostrzegłam niespodziewaną aktywność: rozświetlone osiedla, cumujące pojazdy, rozładunek towarów, krzątaninę, pośpiech, a wszystko to w idealnej ciszy, niepokojącej, wrogiej, obcej, nieziemskiej, strasznej. Jeden z tych snów, które odrywają mnie od poduszki i wgniatają w ramiona R., a potem cały dzień wloką się za plecami, aż się zmęczą i zgubią, i przepadną, i dobrze im tak.

Wyjątkowo dużo ptaków kręciło się koło karmnika R.

 

fanaberka : :
lut 08 2005 Podziękowania
Komentarze: 4

Siedzę jak na drożdżach, o 17.00 wracam do szkoły, organizujemy zabawę ostatkową, cały dochód przeznaczamy na Mariankę.

Opiekunka jest wzruszona, w rekordowo krótkim czasie udało się zebrać rekordowo wysoką sumę pieniędzy. Wiem, że macie Państwo w tym udział, wpłynęło wiele przelewów, a dziś listonosz przyniósł kopertę ze Stanów wypchaną dolarami. Dziękuję Kochana Blogowiczko za zaufanie, udowodnię wpłatę na konto.

Dziękuję Państwu w imieniu Marianki, jej opiekunki i swoim.
Bożena K.

 

fanaberka : :
lut 07 2005 F jak Feministka :-)
Komentarze: 6

Miałam pojechać do Warszawy, pobyć ze znajomymi, a potem wracać razem z R., ale poddałam się zmęczeniu, przeziębieniu, lenistwu i całej tej zimie.

Napaliłam w piecu, dom się nagrzewa i powoli przestaje boleć mnie ucho. Nakreśliłam szkic prezentacji nowego uczniowskiego projektu, to konieczne, czas skończyć z bezładnym zbieraniem informacji i zacząć tworzyć pierwsze próbne slajdy.

Rzadko wracam do wczorajszych notek, dziś zrobiłam wyjątek. Nie obchodzi mnie wartość artystyczna tej rzeźby i nie zamierzam udawać, że się na tym znam. Ta praca nadal mnie pobudza, niepokoi, drażni. Widzę Bombowniczkę z jej macierzyństwem, losem i przekazem, i utożsamiam się z nią.

Wrócił R., mówi o mrozie, to odczuwalne w naszym podszytym wiatrem domu. Pewnie wcześniej pójdziemy do łóżka i przed zaśnięciem pobędziemy ze sobą tak blisko, jak tylko się da.

 

fanaberka : :
lut 06 2005 Dzień Matki XX1
Komentarze: 6

Wstrząsające spotkanie z Bombowniczką Anny Baumgart.

Smarkula z prowincji, w obcym mieście. Chwilę temu błyskotliwa i rokująca, nagle w ciąży, samotna i bez środków do życia. Na głowie maska świni, głupiej, rozwiązłej, nieczystej, występnej, pogardzanej. Jest naga i bezbronna, bezsilna wobec systemu, ale pięść ma zaciśniętą - to bunt, brak zgody na porządek cywilizacji traktującej ją jak dobro konsumpcyjne. Stoi wyprostowana, piękna i dumna, akceptująca swoją seksualność, zmienione ciało, nabrzmiały brzuch i dziecko, które nosi. Bombowniczka – bezsilna, zdesperowana, potencjalna terrorystka, (świadoma samobójczyni). Znam jej twarz ze starych zdjęć...

Ps. Wystawę podobno zamknęli. “Groteska, kicz, sztuczność, dziwaczność, podteksty erotyczne.” A fotkę buchnęłam, już nie pamiętam skąd.

 

fanaberka : :
lut 05 2005 swojskie klimaty
Komentarze: 6

W Wybiórczej Iłża –kojarzę to miasteczko i zamek, Mazowsze południowe, obciachowy region, rodzimy “trzeci świat”. Dyrektor szkoły spędzający co roku rodzinne wakacje na polu z porzeczkami, bezrobotny plastyk sprzedający prace po cenie materiałów, stomatolog wspominający z nostalgią powojenny zapał przy budowie szpitala, ich dzieci wyjeżdżające na studia do aglomeracji, by już nigdy stamtąd nie powrócić, puste kina i autobusy, jakieś krótkotrwałe zrywy aktywności społecznej i intelektualnej, zakończone fiaskiem projekty.

Jakbym znała tamtych ludzi, wśród im podobnych upłynęło moje dzieciństwo i część dorosłego życia: Niby inteligenci, ale nie do końca. Starają się być przyzwoici, dawać dobry przykład, wychodzić poza wąską dziedzinę zawodową, czytać, edukować, mieć niezależne poglądy. Czują się przy tym odstawieni na boczny tor, przegrani w powszechnej pogoni za łatwym pieniądzem. Nie dla nich bary wypełnione przez kolesi w towarzystwie przedmiotowo traktowanych lasek, a alternatyw brak. Czują się pryszczami na tyłku, wichrzycielami, czarnymi owcami, więc się wypalają, wycofują, izolują.

A wokół ślady historii, wielowiekowej świetności tych miejsc, niszczejące, niezauważane, niewykorzystane, niepotrzebne, nieważne.

Znam i rozumiem te klimaty, Mazowszanka jestem :-))))

 

fanaberka : :
lut 04 2005 ziemia
Komentarze: 3

Przejrzałam maile od uczniów, sporo tego, zaczynamy nowy projekt.
“Zgłaszam sie do wspułpracy nad tajnym projektem o nazwie operacja ziemia. Podpisano cyktor" (niezła ksywa dla agenta:-).

Nie zasłaniamy okien, na zewnątrz bezruch i cisza. Naszej uliczki się nie odśnieża, czasem zalewa ją szara maź topniejącego śniegu, gromadzi się w zagłębieniach i wsiąka powoli w piasek, buty, spodnie, psią sierść, końskie kopyta.

Buty schną na grzejniku, a ja - uwięziona w ciepłym, suchym domu, błąkam się po pustych kątach, zapisanych kartkach i po manowcach wyobraźni.

 

fanaberka : :
lut 04 2005 tusz mi się kończy
Komentarze: 6

Iwcia nie pamiętała, że w piątki pracuję od 9.45 :-)

Omijam wzrokiem stosik sprawdzianów.

Wybiórcza polubiła Holandię. Wczoraj eutanazja dla zmęczonych życiem, dziś kryzys społeczeństwa wielokulturowego.  W miejsce anielskich chorałów - wielkie BUM! Każdy powód dobry do etnicznej zadymy.

 W ekologii to się nazywa konkurencja: tulipany czarne, kontra białe, kontra żółte. A tymczasem zagon porasta perzem.

 

fanaberka : :
lut 03 2005 łyso
Komentarze: 4

Marianka odwiedziła szkołę w maseczce na twarzy, opowiadała o szpitalu, a Aśka powiedziała, że jej zazdrości.

Tłusty czwartek. Pączki, a po południu bal z klasą w placówce opiekuńczej. Dekoracje, kostiumy, zabawy, konkursy. Ogrom przygotowań, ale zabawa bez porywów.

Powrót zaśnieżoną, leśną drogą. Na rozwidleniu dwa ogromne bałwany, nietypowe, żadnych wiader zamiast kapelusza, jedynie poskręcane patyki ułożone w fantazyjną fryzurę jednego i męski zarost drugiego. Bardzo męski :-)

Napoczęte sprawdziany odkładam do jutra, kusi różowa poduszka, dobranoc :-)

 

fanaberka : :
lut 02 2005 Marianka
Komentarze: 4

Marianka urodziła się 02. 09. 1993r i jest najmłodsza z siedmiorga rodzeństwa. W wieku 3 lat straciła matkę. Jej piętnastoletni brat ma szansę zostać idealnym dawcą szpiku. Dziewczynka przygotowywana jest do operacji.

W szkole i dwóch kościołach udało nam się zebrać 7765 złotych.

Fundacja Spełnionych Marzeń
ING Bank Śląski o/Warszawa
52 1050 1025 1000 0022 6844 0571
z dopiskiem "dla Marianki Kryńskiej"



 

fanaberka : :
lut 02 2005 Maheczek
Komentarze: 8

Rozszyfrowałam stosik sprawdzianów, a teraz dla równowagi czytam sobie w DF opowieść Grynberga o Marku Hłasce, świetny tekst (a niech tam sobie pyskują na forum), uzupełniony poruszającymi fotkami, barwny, przy tym wiarygodny, o męskości, talencie, sukcesie, emigracji, nałogu, samotności, upadku, śmierci i sławie.

I dowiedziałam się przed snem kilku rzeczy o facetach: że np.“nic tak nie wzmaga męskiej potencji jak parę dobrze napisanych stronic”

:-)))))))

 

fanaberka : :