Archiwum grudzień 2004


gru 30 2004 rozgrzewka
Komentarze: 8

Nie mieliśmy pomysłu na prezent dla Zośki, więc dostała 10 kostek mrożonego mięsa dla jej ukochanych psów. Zostaliśmy poczęstowani zupą z brukselką. :-))))

Zośka wynajmuje dom w mieście za rzeką, jej chata za lasem nadal w budowie. Zaliczyła świąteczne spotkanie z mężem, dorosłymi synami i psami, i liczy dni do powrotu do Brukseli. W wielonarodowym mieście perfekcyjnego krajobrazu, ukrzyżowanych drzew i zamkniętych w sobie ludzi, zasmakowała w wolności od nużących obowiązków, nieustannego “zawracania gitary”, seksu. Nadal maluje, ale inaczej, w zimnej tonacji, bez dawnej soczystości, dziwne , dołujące połączenie młodości i znużenia... a może to tylko zakłócenie odbioru, trzyletnie wino z mojej piwnicy ma swoją moc.

I może za sprawą tego wina, zarezerwowanego wyłącznie dla nas, kobiet, długi, nocny, powrotny spacer za rękę z R. przez zagajnik, łąkę, most i las był radosny, lekki, przyjemny...

I już nic złego się nie zdarzy, czary-mary.

Dobranoc.

 

fanaberka : :
gru 29 2004 chemia
Komentarze: 8

Trzymam się prosto, jakbym kij połknęła, nie mogę wyluzować, ani się normalnie przygarbić, coś mnie naparza między mostkiem a łopatkami.

Wojtek wrócił z Syberii chudy, wycieńczony (co za odludzie i kto by się spodziewał takiego deszczu, i błota) ale podekscytowany: obejrzał wymarzone dropie, a przy okazji wiele innych gatunków, o których piszą, że wyginęły, a one wciąż tam są!!!

Pierwszego w życiu ptaka (a była to czapla) zauważył podobno pod koniec liceum, za sprawą kolegi, który dostał aparat i postanowił ją sfotografować. Zaczęły się wypady o świcie, budowa kryjówek, wyczekiwanie, radość z sukcesu, napięcie i wysiłek, żeby zdążyć do szkoły...

A ja słyszałam śpiewającą sikorkę ( a raczej sikorka:-), takie trele morele działają samiczce na mózg, który wpływa na przysadkę, ta pobudza jajnik, owulacja...cóż, pierwsze lęgi w lutym :-))))

 

fanaberka : :
gru 21 2004 ŚWIĘTA
Komentarze: 26

Święta!
I niechby biało się zrobiło
Jedna gwiazdka, reszta w niebie
Śmiech, Mikołaj
Prezenty
Dla Mnie Ciebie
Miłość
Zdrowie...
Wzajemność
jest Ktoś Zakochany?
Marzyciel? Jest Spełnienie.
Przebaczenie
I My.
Święta ...
Noc
Wiara
Moc siankiem owinięta
W blasku świecy urodzi się
I uleczy.

 

fanaberka : :
gru 19 2004 czas najwyższy
Komentarze: 13

Ładne zdjęcie mi wyszło: nad czarną, przygniecioną chmurami ziemią – jasne czyste niebo. Coś tam leci po prawej stronie. Tylko nie chcę słyszeć, że samolot, bo wyraźnie widzę renifera, białą brodę, wielki brzuch i przepastny worek :-))))

 

 

fanaberka : :
gru 18 2004 wieści z szamba
Komentarze: 7

Zrobiłam fotkę skalara w zapyziałym akwarium Apolla i wysłałam mu za ścianę mailem zatytułowanym “Wieści z szamba”.

-Co to za przesyłka? Relacjonujesz Zjazd?

Przedświąteczna sobota, okna, firanki, ściereczka z mikrobibrią, drabina, ja dwa szczeble nad ziemią, mocne dłonie R. na mojej talii, jego włosy długie, jasne, lśniące, ładnie pachnące szamponem.

Święta za pasem... może ze mną, może z nią...

 

fanaberka : :
gru 17 2004 On zaś będzie panował nad tobą
Komentarze: 10

Siedzę sobie w pustym domu nad Wyborczą  i Sierakowskim, i znalazłam na forum wypowiedź andiego (to byłeś ty , czy zbieżność nicków? :-)

Poruszyłeś tam, andy, ważną kwestię. Kobiety godzą się na niewłaściwe traktowanie, milczą, podporządkowują się we własnym interesie. Bo zdają sobie sprawę, że w konfrontacji z męską siłą nie mają żadnych szans.

Ta męska siła, to nie tylko mięśnie, stronniczość sądów, zy innych organów. Słabość kobiet pojawia się i rozwija od wczesnego dzieciństwa, a jej źródła tkwią w wartościach wpajanych dziewczynce w trakcie katolickiego wychowania. Postępowanie wbrew tym wartościom jest trudne i bolesne. Decyzja np. o odejściu od pijącego męża despoty często pociąga za sobą cierpienie wywołane drastycznym spadkiem poczucia własnej wartości, wejściem w rolę grzesznicy wyklętej przez kościół, odsuniętej od sakramentów. Ten ciężar może uniemożliwić założenie nowej rodziny, odbudowanie życia osobistego, skazać na samotność.

Tradycja katolicka nałożyła kobiecie grube kajdany, Jan Paweł II dostrzegł to w "Liście do kobiet" z 1995 roku". A co na to inni, liczni synowie kościoła? Cóż, jak zwykle wiedzą lepiej.

fanaberka : :
gru 14 2004 gorące rogi i kamienne serce
Komentarze: 19

- Czy wie pani, że rogi łosia są gorące?

Dziesięcioletni Nawijacz zaczerpnął powietrza i chlusnęła opowieść, jak to strzelał w lesie do puszek po piwie, a wtedy podbiegło stado saren, nie bały się, były miłe i ufne. A łoś dał się pogłaskać, miał szorstkie, chłodne futro, ale jego rogi były gorące.

Czerwone policzki, szeroko otwarte oczy. I rechot z ostatnich ławek, bo wszyscy dobrze wiedzą, że Nawijacz zmyśla i nie ma żadnej wiatrówki...

- A wie pani, wczoraj znalazłem na ulicy krzemień i chciałem wyłupać grot do dzidy, ale mi wyszło serce...

Rechot II

A Nawijacz otworzył plecak i je wyjął...

- Czy mógłbyś mi je dać?
- Kamienne serce? Nie, chcę je mieć.

Rozumiem, to tak jak ja...

 

fanaberka : :
gru 12 2004 czarny ptak
Komentarze: 10

Cóż mogę dodać do tego, co wczoraj na blogu napisała moja córka... że za radą doktor Iwci siedzę w łóżku, piję wodę i myślę o antybiotyku. Ciepły pokój, przybrudzona firanka, szare, spokojne niebo, mokry las. Jakaś książka mnie mami obietnicą czegoś, czego nie ma w świecie dużych dzieci: uznania, docenienia, bezpieczeństwa, miłości bez względu na, trzeźwości po grób...

Do ogromnej brzozy za oknem przykleił się czarny ptak. Sfotografowałam go. Za wytrwałość.

Ps. dla wtajemniczonych Bożena Pielat

fanaberka : :
gru 10 2004 za pasem
Komentarze: 11

Zmałpowałam Iwcię i kupiłam choinkę w czerwonej doniczce, na tyle maleńką, żeby zmieściła się na parapecie i nie stała się ciężarem, gdy święta przebrzmią i przygasną, a świąteczne gadżety zszarzeją od kurzu. A w sypialni, nad głową R., pod nieśmiertelnym, różowym motylem, zrobionym przez Iwcię w podstawówce, zawisła różowa choinka ozdobiona perełkami.

Ciepło, ale pochmurno, może jutro popatrzę w gwiazdy :-) Dzisiejszy wieczór spędziłam z Apollem i Monty Pajtonem, pająk w kącie cieszy się kolejnym dniem dobroci dla zwierząt. Do jutra.

 

fanaberka : :
gru 09 2004 mięta
Komentarze: 7

Wypiłam sobie miętę na krześle w ogrodzie. Jest mroźno i są gwiazdy. Mam dużo pracy i żadnej pewności, że coś wyjdzie z projektu “Poznajemy Ojcowiznę”. Nikt nic nie robi, może to był marny pomysł z tą naszą legendarną ciuchcią, nieciekawy, może za trudny. Worek moich pomysłów przez lata pracy opustoszał, nie wiem, co jeszcze możemy badać w okolicy, gdzie tylko sosny i piach...

Dobranoc.

 

fanaberka : :
gru 08 2004 pytanie
Komentarze: 8

co ja tu robię o tej porze w piżamie i bez makijażu?

fanaberka : :
gru 07 2004 gorące krzesła
Komentarze: 3

W szkole dzień atrakcji: pogłaskałam pytona Zuzannę i dwa boa: Klemensa i Karolinę. Aneta miała mi za złe: “Jak pani mogła, one połykają szczurki!” Wszystkie moje szkolne szczury żyły rok, były samiczkami samotniczkami, nosiły męskie imię Artur (święta prawda :-), mieszkały w odkrytym akwarium, biegały po klasie, czasem po szkole, kradły z plecaków kanapki i pączki, i magazynowały je w kącie za regałem, razem z obgryzionymi przyborami szkolnymi i wykradzionymi z szafek zielnikami, wspinały mi się na ramię i siusiały za kołnierz. Od pewnego czasu nie mam szczurka, ale czasem ktoś z zewnątrz wchodzi do klasy i zagląda do pustego akwarium.

Potem koncert: młodzież świetnie się bawiła przy operetkowych ariach, na luzie, ale bez ekscesów - to normalka, przylgnęła do nas etykietka najlepszej publiczności, to jest fajne, bo działa w obie strony, czasem mnie zastanawia ten nasz lokalny fenomen.

A na lekcji wychowawczej niespodziewane klasowe wydarzenie: istny słowny pojedynek między dwoma posiadaczami telefonów z aparatem fotograficznym: jeden obnoszący się ze swoim cackiem, a drugi nie. Klasa po dzwonku nie chciała iść do domu.

“Nie nudzi to was?”
“Nie! To jak gorące krzesła!”

Pracowałam trochę dłużej, ale i tak problem, jak zachowanie w związku z posiadaniem telefonu z aparatem wpływa na pozycję w grupie rówieśniczej pozostał nierozstrzygnięty :-))))

 

fanaberka : :
gru 07 2004 czarna oliwka
Komentarze: 4

Robi się ciężko, gdy wiedza i rozum wskazują jedną drogę postępowania, a intuicja i serce całkiem inną. Skręciłam w tę pierwszą. Nie jesteśmy sami.

A taką miałam minę na spotkaniu grupy Czarnej Oliwki :-)

 

 

fanaberka : :
gru 05 2004 liany
Komentarze: 7

Spałam krótko, ale mocno i nawet nie słyszałam, kiedy R. wyszedł z domu w stronę swego świata.

Krokodyl dziękuje ruszając wąsikami :-)

Od rana mocne, niskie słońce, pieką mnie naświetlone oczy i opalona twarz. Krajobraz bajkowy: liany w gąszczu nad Wisłą straciły liście, ale zachowały moc, całkowicie panują nad drzewami o rozdartych pniach i przygiętych do ziemi wierzchołkach... pomyśleć, że to zwykły, dziki chmiel.

Po niedzielnych kotletach “ugniecionych” przez Apolla wróciłam raz jeszcze do wywiadu Grzeli z Anną Prucnal w DF, intrygującego, szokująco szczerego, tak barwnego, wielopłaszczyznowego, odważnego, naturalnie pozbawionego chronologii, gdzie nostalgia się miesza z poczuciem humoru, śmiech z zadumą, sukces i sława z samotnością dziecka, śmierć czy donosicielstwo z erotyzmem dziewczynki, gdzie jest wolność i kajdany i wiele, wiele wątków z życia kobiety sławnej, która doszła do etapu, kiedy może sobie na taki wywiad pozwolić. Bo jutro poniedziałek i tekst przepadnie w czeluści archiwum, i pewnie już nigdy do niego nie wrócę, bo ile można siedzieć w necie.

A stosik sprawdzianów czeka....

 

fanaberka : :
gru 04 2004 solo
Komentarze: 5

Późnojesienny ogród wydaje mi się pusty i brudny – zwierzęta gdzieś przepadły, a Paskuda przysypała nędzne resztki trawnika słomą wywleczoną z ekologicznego posłania w budzie.

Rzeka pachnie rybami, mułem i bobrami :-) Nigdy nie widziałam żywego bobra, choć znam ich ślady i korzystam z ich ścieżek wydeptanych w nadrzecznym gąszczu. Na pocieszenie spotkałam krokodyla :-)

R. wrócił przed kilkoma minutami, jest spięty i cichy, przelotnie spojrzał mi w oczy i - zanim poszedł na telewizję - posiedział przygarbiony nad obiadem...

 

fanaberka : :
gru 03 2004 tort
Komentarze: 6

Rano zlikwidowałam świeżo zainstalowane statystyki... oszołomiły mnie te wszystkie nazwy i ogromne liczby, nie umiem ich zinterpretować...

W pracy czas imienin, awansów – mam mdłości, nie służy mi dieta tortowo-czekoladkowa.

Szaro i zimno, rozpaliłam w piecu, sprawdzam co chwila, czy grzejniki już ciepłe i gapię się na obiad, który czeka na R. Wiem, że nie powinnam.

Czuję się jak ta laska z filmu: za plecami drzwi schronu przeciwatomowego, a przed nią znajomy, oszałamiająco piękny świat, na pozór zwyczajny, czyste niebo, soczysta trawa, wydaje się, że to się nie zdarzyło, że można wyjść i nadal cieszyć się życiem, ale pamięć i rozum są bezlitosne: “przecież coś zabiło te krowy”...

Powiedziałam Baśce, ale musiała zająć się tortem...

 

fanaberka : :
gru 03 2004 THE DAY AFTER
Komentarze: 4

Rano na stole kartka: “WZIĄŁEM TWOJĄ KARTĘ DO BANKOMATU”, na szczęście charakter pisma Apolla, nie Mateły :-)

Zmienił się skład gatunkowy ptaków. Za oknem klasy niezłe widowisko: gromada pełzaczy, podobnych do małych dzięciołów, buszująca w spękanej korze ogromnych daglezji.

W drodze z pracy czułam się jak chiński ryż: głowa w słońcu, nogi w wodzie. “Wróciła wiosna” – uśmiechnęła się Samanta.

Ciężki śnieg, zanim stopniał, zdążył zniszczyć dach altany. Nie tylko to się zawaliło. Wczoraj awaria pieca, dom pełen dymu, wietrzenie, spanie przy uchylonym oknie i zimnych kaloryferach. W ciepłym domu Iwci obejrzałyśmy dobry film o Marlenie Dietrich. Mój dom powoli się nagrzewa, ale utrzymuje ohydny zapach pogorzeliska. Dziś policzyłam, że na trójkę domowników przypada pięć dużych łóżek, jest w czym wybierać.

Miła wiadomość ze Scholandii: szlak przez łąkę ma nosić moje imię, bo podobno: “ śp. Fanaberia da Vinci, lubila wiosne i te tam sprawy”...

 

Ps. Zdjęcie z poprzedniej notki zrobiłam podczas wieczoru andrzejkowego w Ognisku Wychowawczym. Koło ze świecami było częścią dekoracji. Komentarze na obu blogach dowodzą, że udała mi się ta fotka J )))

 

fanaberka : :
gru 01 2004 andrzejki
Komentarze: 8

Myślę o Lizie, mogłabym zadzwonić, ale ona pewnie dziś wróży, zarejestrowała działalność, ma cennik... chyba wierzy we wszystkie te czakramy, energie i możliwość jasnowidzenia...

W ciągu dziesięciu lat naszej rozłąki, która – mimo przywróconego kontaktu – nadal trwa, jakby przestała słuchać, a zaczęła mówić, dużo, głośno, płynnie, powtarzając frazy, jakby chciała mnie przekonać, ale przede wszystkim upewnić siebie....

Zawsze widziałam jej ogromny brak, mający źródło w dzieciństwie: ukochany ojciec pijak i matka znienawidzona za wszystkie nieznośne objawy współuzależnienia. To przeszkadzało jej się cieszyć młodością, urodą, świetnym seksem, domami, samochodami, znaczącymi znajomymi, rasowymi psami i kotami i wszystkimi tymi bajerami, które przyszły ot tak, w prezencie.

Liza ciągle na coś czekała: niby na kolejnego księcia z bajki, na uwolnienie od obowiązków macierzyństwa, na jeszcze lepszy seks... a może raczej na dobre słowo rzucone znad talerza, i że on ją kiedyś doceni i przestanie traktować jak przedmiot, bo to dla niego zamknęła się w domu, wychowała mu dzieci, tolerowała niewierność, siedziała z nim gdy chorował, znosiła podejrzliwość, zniewagi, gdy nie mógł pogodzić się z cierpieniem i ze śmiercią.

Uciekła w iluzję... idealizuje zmarłego ojca i nie chodzi na grób Marka, pewnie brak jej sił, by stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. Wchodzi w jakieś stany, doświadcza przerażających wizji oczyszczania, widzi chroniące ją zielone spirale energetyczne, jakieś kolejne wyżcze czakramy, żyje w celibacie, czuje się osamotniona, żartuje, że jest czarownicą, wróży...

Czasem tęsnię za nimi: za Lizą i Markiem sprzed kilkunastu lat. Wiem, że już ich nie ma, ale to tak słodko zamknąć oczy i pobiec za mirażem...

 

fanaberka : :